Sekretarz stanu USA Mike Pompeo w specjalnym komunikacie wyraził nadzieję, że dotychczasowa wiceprzewodnicząca Senatu Boliwii Jeanine Anez, która przejęła obowiązki prezydenta, "poprowadzi swój naród drogą demokratycznej transformacji, zgodnie z konstytucją".

Jeanine Anez była drugą wiceprzewodniczącą Senatu. Uznała, że z mocy konstytucji to jej należy się stanowisko tymczasowego prezydenta, bowiem ze swoich funkcji wcześniej zrezygnowali prawni zastępcy Moralesa - wiceprezydent Alvaro Garcia Linera oraz przewodniczący Senatu i pierwszy wiceprzewodniczący oraz przewodniczący Izby Deputowanych.

Przemawiając przed Wielonarodowym Zgromadzeniem Legislacyjnym, czyli parlamentem, Anez podkreśliła "potrzebę stworzenia klimatu pokoju społecznego". "Chcemy jak najszybciej przeprowadzić wybory" - powiedziała po obwołaniu się tymczasowym prezydentem. Obrady zbojkotowała lewicowa partia Moralesa Ruch na rzecz Socjalizmu.

Deklaracja Anez wywołała niemal natychmiastową reakcję Moralesa, który już z Meksyku na Twitterze napisał, że jest to "zamach stanu". "Nastąpił najbardziej przebiegły i najbardziej ohydny zamach stanu w historii: prawicowa senator ogłosiła się przewodniczącą Senatu, a następnie tymczasowym prezydentem Boliwii bez kworum legislacyjnego, otoczona grupą wspólników i chroniona przez wojsko i policję, które represjonują lud" - oświadczył Morales.

Reklama

Wcześniej we wtorek Evo Morales, który w niedzielę podał się do dymisji w obliczu utrzymujących się przez trzy tygodnie społecznych protestów, odleciał do Meksyku, gdzie otrzymał azyl polityczny. O jego ustąpieniu przesądziła ostatecznie presja armii.

W niedzielę Morales, jeszcze przed podaniem się do dymisji, zgodził się na rozpisanie ponownych wyborów prezydenckich po tym, jak Organizacja Państw Amerykańskich (OPA) opublikowała raport, kwestionujący oficjalne wyniki głosowania z 20 października.

W środę Evo Morales powiedział, że nadal jest prezydentem Boliwii. "Parlament musi zaakceptować lub odrzucić moją rezygnację. Tak długo jak tego nie uczyni, pozostaję prezydentem" - stwierdził Morales w wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika "El Pais".

Tymczasem w Boliwii nadal dochodzi do starć zwolenników Moralesa z jego przeciwnikami. W środę zginęły w nich dwie osoby, a wiele zostało rannych.(PAP)

wr/ sp/