Na ten interesujący trop wpadli ekonomiści Julien Labonne (Uniwersytet Oksfordzki), Pablo Querubin oraz ekonomistka Sahar Parsa (ostatnia dwójka reprezentuje Uniwersytet Nowojorski). Dlaczego właśnie Filipiny? Z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego że jest to kraj o dość wysokim odsetku kobiet wśród parlamentarzystów (ok. 30 proc.). Nie jest to wprawdzie tak wiele, jak u światowych rekordzistek: w Rwandzie (61 proc.), na Kubie czy w Boliwii (po 53 proc.). Ale za to więcej niż np. w Europie (średnia wynosi tutaj ok. 28 proc.). Jest jeszcze drugi powód – na Filipinach widać dość wyraźny i imponujący trend. Jeszcze w połowie lat 80. parlamentarzystek było tylko 9 proc. Podobnie gdy chodzi o odsetek kobiet piastujących stanowiska liderek samorządu lokalnego. A potem bum i kilkukrotny wzrost udziału pań w polityce – do 30 proc. w parlamencie i 21 proc. na poziomie samorządu.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP