Obecnie w Wielkiej Brytanii wszyscy pracujący - zarówno na etacie, jak i samozatrudnieni - płacą składki na ubezpieczenie społeczne (National Insurance, odpowiednik ZUS w Polsce) od dochodów powyżej 8632 funtów rocznie. Natomiast kwota wolna od podatku wynosi 12 tys. funtów.

Johnson już wcześniej wskazywał, że chciałby podnieść kwotę wolną od ubezpieczenia, tak aby zrównana została z kwotą wolną od podatku, ale dotychczas nie przybrało to formy konkretnego planu. W środę, podczas wyborczej wizyty w jednym z zakładów przemysłowych w północno-wschodniej Anglii, Johnson zapytany o obniżki podatków, odparł: "Będziemy obniżać ubezpieczenie społeczne (podnosząc pułap) do 12 000 funtów i będziemy dbać o to, by obniżać stawki dla małych przedsiębiorstw. Obniżamy podatki dla osób pracujących".

Według stacji BBC wyglądało to tak, jakby Johnson przypadkowo ujawnił obietnicę, która miała zostać złożona dopiero podczas prezentacji programu wyborczego konserwatystów. Później wyjaśnił w rozmowie z BBC, że w pierwszym budżecie nowego rządu kwota wolna od ubezpieczenia społecznego zostanie podniesiona do 9500 funtów, zaś docelowo ma ona wzrosnąć do 12,5 tys. funtów, ale tu nie sprecyzował w jakim okresie miałoby to się stać.

Jak wcześniej szacował niezależny think-tank, Instytut Studiów Fiskalnych (IFS), podniesienie pułapu do 9500 funtów oznacza zwiększenie dochodów pracujących o ok. 85 funtów rocznie, ale kosztować będzie budżet państwa 2 miliardy funtów rocznie. Podniesienie pułapu do 12,5 tys. funtów zwiększyłoby dochody pracujących o 465 funtów rocznie, ale dla budżetu państwa to wydatek 11 miliardów rocznie.

Reklama

IFS zwrócił też uwagę, że podniesienie kwoty wolnej od ubezpieczenia nie jest najbardziej efektywnym sposobem na poprawę sytuacji najsłabiej zarabiających, bo tylko 10 proc. uzyskanych tą drogą oszczędności pozostanie w kieszeniach 20 proc. najsłabiej zarabiających. Realnie większą korzyść przyniosłoby wprowadzenie jakichś dodatkowych świadczeń dla osób o niskich dochodach, co na dodatek byłoby znacznie tańsze z punktu widzenia budżetu państwa.

Tym niemniej, jak oceniają brytyjskie media, ta obietnica może naprawdę zrobić różnicę w kampanii wyborczej przesuwając szalę zwycięstwa na korzyść konserwatystów.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)