I turę wyborów 10 listopada wygrał wywodzący się z Partii Narodowo-Liberalnej (PNL) Iohannis, zdobywając 38 proc. głosów, Dancila, kandydatka Partii Socjaldemokratycznej (PSD), uzyskała 22 proc. poparcia. Lider ugrupowania Związek Zbawienia Rumunii (USR) Dan Barna, który z wynikiem 15 proc. uplasował się na trzecim miejscu, wezwał swoich zwolenników do zagłosowania 24 listopada na Iohannisa.

Frekwencja w I turze wyniosła 48 proc. i, jak ocenia portal Balkan Insight, była najniższą w wyborach prezydenckich w tym kraju od 1990 r. Jednocześnie rekordową liczbę głosów - 660 tys. - oddała rumuńska diaspora. Rumuni żyjący poza granicami kraju rozpoczęli głosowanie w II turze już w piątek.

Przed głosowaniem nie doszło do debaty kandydatów, a media i komentatorzy oceniali kampanię prezydencką jako "nudną".

Zwycięzca pierwszej tury to Niemiec z Siedmiogrodu i protestant, który wszedł do polityki w 2000 r., wygrywając wybory na mera miasta Sybin. Wcześniej był nauczycielem fizyki. W 2014 r. Iohannis - jako lider PNL - wygrał drugą turę wyborów prezydenckich, zdobywając 55 proc. głosów, mimo że faworytem sondaży i zwycięzcą pierwszej rundy (z przewagą 10 pkt proc.) był ówczesny premier Victor Ponta.

Reklama

Hasło kampanii Iohannisa brzmi: "Dla normalnej Rumunii". Polityk zapowiada kontynuację walki o wzmocnienie praworządności i demokracji, promocję edukacji, utrzymanie Rumunii na jej europejskiej ścieżce i przywrócenie zaufania do instytucji publicznych - pisze portal Romania Insider. Agencja Reutera podkreśla, że polityk jest szanowany na Zachodzie za twarde stanowisko przeciw korupcji.

55-letnia Dancila prowadziła kampanię pod hasłem "U boku każdego Rumuna". Kandydatka zapowiada, że jako prezydent broniłaby ładu konstytucyjnego, byłaby pierwszym szefem państwa, który "otworzyłby ten urząd dla całej Rumunii". Dancila ma szansę stać się pierwszą kobietą sprawującą urząd prezydencki w historii tego kraju.

W październiku rząd Dancili został odsunięty od władzy na mocy wniesionego przez partie opozycyjne wniosku o wotum nieufności. Gabinetowi Dancili opozycja zarzucała przede wszystkim niekompetencję, blokowanie ważnych inwestycji publicznych oraz niegospodarne korzystanie z przyznanych Rumunii środków unijnych. Samą premier oskarżano o to, że pod wpływem Liviu Dragnei - byłego szefa PSD, skazanego i więzionego za korupcję - forsowała zmiany w sądownictwie, przewidujące łagodne traktowanie polityków podejrzewanych o łapownictwo. PSD znalazła się pod ostrzałem krytyki w połowie zeszłego roku, gdy znowelizowana została ustawa antykorupcyjna, co spotkało się z oburzeniem sędziów, prokuratorów, opozycji oraz Rady Europy.

I tura wyborów odbywała się 4 listopada, niecały tydzień po uzyskaniu wotum zaufania przez nowy przejściowy rząd Ludovica Orbana, lidera będącej dotychczas w opozycji centroprawicowej PNL i sojusznika Iohannisa. Orban liczy, że reelekcja prezydenta pomoże jego gabinetowi w walce z korupcją.

Prezydent w Rumunii ma znaczne uprawnienia w dziedzinie polityki zagranicznej i obronności. Szef państwa może uczestniczyć w posiedzeniach rządu, mianuje ludzi na kluczowe stanowiska m.in. w wymiarze sprawiedliwości i biurze antykorupcyjnym.

Ostateczne wyniki niedzielnych wyborów mają zostać podane w poniedziałek. (PAP)

ndz/ mal/