Przepisy weszły w życie 25 listopada 2018 r. (Dz.U. z 2018 r. poz. 1629). Od tego czasu zarządców sukcesyjnych powołano ponad 12,5 tys., zaś w ponad 830 firmach nowe regulacje stosowano już po śmierci przedsiębiorcy w praktyce.
„Wprowadzenie rozwiązania, które umożliwia sukcesję, było bardzo ważne, ponieważ w perspektywie 10–20 lat problem przekazania prowadzenia biznesu będzie dotyczył coraz większej liczby polskich firm. Nasza ustawa daje szansę na uratowanie setek tysięcy polskich jednoosobowych przedsiębiorstw” – zachwala przygotowane rozwiązanie Ministerstwo Rozwoju w informacji prasowej rozesłanej dziennikarzom.
Ale czy jest co chwalić?

Spór o skuteczność

Reklama
Same przepisy nie wzbudzają większych kontrowersji (ustawa została nawet uznana przez DGP za najlepszą ustawę przyjętą w 2018 r.). Istotą jest instytucja zarządcy sukcesyjnego. To osoba fizyczna mająca pełną zdolność do czynności prawnych, która prowadzi biznes po zmarłym przedsiębiorcy do czasu załatwienia wszelkich formalności spadkowych przez rodzinę. Może to być jeden z członków rodziny, ale równie dobrze może to być osoba obca. Warunkiem jest, by cieszyła się zaufaniem spadkodawcy (przedsiębiorcy) lub spadkobierców. Są bowiem dwa modele powoływania zarządcy: przez samego przedsiębiorcę jeszcze za życia bądź po jego śmierci przez najbliższe mu osoby.
– Po roku obowiązywania ustawy można wystawić jej ocenę co najmniej dobrą. Z samymi regulacjami nie ma kłopotów, są powszechnie chwalone. Raz, że rodzina przedsiębiorcy dostaje czas na podjęcie decyzji, czy chce w ogóle prowadzić działalność gospodarczą. Dwa – wszystkie umowy są kontynuowane, co ma znaczenie chociażby przy dotacjach unijnych. I trzy – sercem przedsiębiorstwa są wydane na rzecz przedsiębiorcy decyzje, takie jak koncesje, pozwolenia i zezwolenia. Wszystkie je może wykonywać zarządca – wskazuje Katarzyna Skrzek, radca prawny w departamencie doskonalenia regulacji gospodarczych Ministerstwa Rozwoju. Przy czym dodaje, że jednak – mimo systematycznych działań promocyjnych ministerstwa – nadal wielu przedsiębiorców nie wie o plusach wynikających z ustawy.
– Wnioski o wpisanie zarządcy sukcesyjnego do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej składają najczęściej sami przedsiębiorcy, ale z tego, co widzimy, robią to po nagłym zdarzeniu, np. chorobie. Idealnie byłoby, gdyby zarządcę ustanawiać wraz z rozpoczynaniem biznesu, będąc w pełni sił – wskazuje mec. Skrzek.
Znacznie gorsze zdanie o ustawie ma prof. Mariusz Bidziński, wspólnik w kancelarii Chmaj i Wspólnicy.
– 12,5 tys. wpisanych zarządców sukcesyjnych wśród ponad 2 mln przedsiębiorców wpisanych do CEIDG? Te przepisy to wydmuszka! – wskazuje. I dodaje, że ustawy tworzy się po to, by z nich korzystać. Skoro zaś biznes nie korzysta, to znaczy, że jest kłopot do rozwiązania. I popadanie w samozachwyt jest nie na miejscu.
Z kolei adwokat Radosław Płonka, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga i ekspert prawny BCC, uważa, że przepisy są naprawdę niezłe. Choć rzeczywiście trzeba znaleźć sposób na dotarcie z informacją do przedsiębiorców. Jak bowiem widać, kolejne ministerialne komunikaty oraz wywieszane plakaty nie spełniają swojej roli.
– Dobrym pomysłem wydaje mi się umożliwienie pełnienia funkcji zarządcy sukcesyjnego spółkom handlowym. Gdyby powstał biznes wokół sukcesji, tym, którzy na nim zarabiają, zależałoby na uświadamianiu przedsiębiorców, dlaczego warto skorzystać z możliwości, które daje ustawa – twierdzi mec. Płonka. I zastrzega, że przecież już teraz art. 26 ustawy przewiduje możliwość pełnienia funkcji zarządcy za wynagrodzeniem (stosuje się odpowiednio przepisy kodeksu cywilnego o zleceniu). Zarazem przedsiębiorcy i ich bliscy nadal mogliby swobodnie decydować, czy chcą powierzyć kontrolę nad firmą profesjonaliście, czy wolą, aby wszystko pozostało w rodzinie.

Co ze spółkami

W najbliższych miesiącach powinno rozstrzygnąć się, czy przepisy o sukcesji obejmą także spółki handlowe. Taki postulat w marcu 2019 r. zgłosiło Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii (dziś jego obowiązki pełni Ministerstwo Rozwoju). Spotkał się on jednak z krytyką ze strony resortu sprawiedliwości.
– W odniesieniu do spółek handlowych stwierdzić należy, że przedsiębiorstwa prowadzone przez te podmioty stanowią majątek osobny od majątków ich wspólników. Stanowią one osobne byty prawne, których działalność, odmiennie od przedsiębiorstw osób fizycznych, nie jest ściśle powiązana z działalnością tworzących spółkę wspólników – stwierdził wówczas Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.
Resort przedsiębiorczości wówczas odpuścił. Ale jak nas zapewniano, zostanie podjęta kolejna próba wprowadzenia sukcesji do spółek. Trzeba będzie jedynie lepiej wytłumaczyć tę potrzebę kolegom odpowiadającym za sprawiedliwość. Tym bardziej że dostrzegają ją również niemal wszystkie organizacje pracodawców.