Zaatakowano ponad 50 baz wykorzystywanych przez siły bezpieczeństwa i spalono około 70 stacji benzynowych - przekazał minister, nie precyzując jednak, gdzie do tego doszło.

Jak poinformował, w rozruchach w całym kraju, które rozpoczęły się 15 listopada od demonstracji przeciwko decyzji o podwyżce cen benzyny i reglamentacji paliwa, udział wzięło do 200 tys. osób.

W poniedziałek Amnesty International, międzynarodowa organizacja pozarządowa broniąca praw człowieka z główną siedzibą w Londynie, poinformowała, że podczas protestów w Iranie zginęły co najmniej 143 osoby.

Agencja Reutera zauważa, że były to najkrwawsze antyrządowe demonstracje w Iranie, od czasu zdławienia przez władze w 2009 roku protestów przeciwko fałszerstwom wyborczym.

Reklama

Władze w Teheranie odrzuciły doniesienia AI o liczbie zabitych. Według nich w zamieszkach zginęło kilka osób, w tym członków sił bezpieczeństwa, a ponad 1000 osób zostało aresztowanych. Z kolei według mającego siedzibę w Nowym Jorku Centrum Praw Człowieka w Iranie liczba ta prawdopodobnie jest bliska 4000.

Protesty w Iranie rozpoczęły się 15 listopada w kilku miastach po ogłoszeniu przez rząd podwyżek benzyny o co najmniej 50 proc. Następnie demonstracje rozprzestrzeniły się na około 100 miast i miasteczek i zmieniły charakter na polityczny - uczestnicy domagali się ustąpienia przedstawicieli najwyższych władz tego teokratycznego państwa.

Władze w Iranie obwiniły za rozruchy "chuliganów" związanych z żyjącymi na emigracji Irańczykami i "zagranicznymi wrogami" - Stanami Zjednoczonymi, Izraelem i Arabią Saudyjską.

Do protestów, które przerodziły się w antyrządowe zamieszki, doszło, gdy nowe sankcje USA nałożone w tym roku na Iran spowodowały odcięcie prawie całego eksportu ropy naftowej z tego kraju. Podobne ruchy protestacyjne wybuchły w Iraku i Libanie przeciwko rządom, w których są silnie uzbrojone frakcje proirańskie - wskazuje Reuters. (PAP)