Członkowie "Podkrepy", drugiej co do wielkości centrali związkowej w kraju, wyszli na ulice, by wyrazić sprzeciw wobec propozycji pracodawców, by za pierwszy dzień zwolnienia lekarskiego nie otrzymywali zasiłku chorobowego. Obecnie za pierwsze trzy dni zwolnienia płaci pracodawca, a od czwartego dnia Krajowy Instytut Ubezpieczeń.

Powodem propozycji pracodawców jest drastyczny, ponad 50-procentowy w ostatnich pięciu latach wzrost liczby zasiłków chorobowych przy tej samej liczbie zatrudnionych. Według pracodawców w wielu wypadkach chodzi o oszustwa zarówno w przypadku krótkich zwolnień lekarskich łączących się z dniami świątecznymi, jak i kilkumiesięcznych, podczas których - jak twierdzą - domniemani chorzy pracują za granicą.

Lekarze kategorycznie dementują oskarżenia pod swym adresem, że wydają fałszywe zwolnienia.

Pod hasłem „Chorzy nie są oszustami” ulicami Sofii przeszło ok. 3 tys. związkowców, domagających się, by pracodawcy płacili za pierwsze 5 dni zwolnienia lekarskiego. Protest odbył się mimo zapewnień premiera Bojko Borisowa, że żądanie pracodawców nie zostanie uwzględnione. Obietnica premiera skłoniła jednak drugą centralę związkową KNSB do rezygnacji z protestu.

Reklama

Wraz ze związkowcami z "Podkrepy" na ulice wyszli protestować pracownicy służb socjalnych, którzy domagają się 40-procentowej podwyżki płac i polepszenia warunków pracy. Przeciętna płaca pracownika socjalnego wynosi w Bułgarii ok. 650 lewów (325 euro), różnica w stosunku do zarobków w pozostałych sektorach administracji państwowej jest znaczna. Protestujący podkreślają, że większość z nich ma wyższe wykształcenie i w porównaniu m.in. z nauczycielami ich dochody są dwukrotnie niższe.

Obietnic podwyżki, oprócz wspólnej 10-procentowej dla wszystkich pracowników budżetówki przewidzianej w ustawie budżetowej na 2020 r., na razie jednak nie otrzymali.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)