Trump w ostatnich miesiącach kilkakrotnie wyrażał poparcie dla Johnsona, mówiąc m.in., że jest on "właściwym facetem na te czasy", przekonywał, że wraz z liderem Partii Brexitu byłby niepowstrzymaną siłą, a lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn byłby bardzo złym wyborem dla Wielkiej Brytanii.

Stratedzy Partii Konserwatywnej obawiają się jednak, że biorąc pod uwagę niepopularność Trumpa w Wielkiej Brytanii, jego publiczne poparcie dla Johnsona może wywołać efekt odwrotny od zamierzonego. Trump przyjeżdża w przyszłym tygodniu do Londynu, by wziąć udział w jubileuszowym szczycie przywódców NATO. Na pierwszy dzień szczytu planowana jest wielka manifestacja przeciwko Trumpowi w centrum brytyjskiej stolicy.

"Mamy bardzo bliskie relacje i przyjaźń ze Stanami Zjednoczonymi na każdym szczeblu władzy, ale tradycyjnie, jako kochający sojusznicy i przyjaciele, nie angażujemy się w kampanie wyborcze drugiej strony" - powiedział Johnson w rozmowie z radiem LBC, zapytany o to, czy mile widziane przez niego byłoby poparcie ze strony Trumpa.

Johnson jako przykład niewłaściwej ingerencji przywołał słowa poprzedniego prezydenta USA Baracka Obamy, który przed referendum w sprawie brexitu w 2016 r. oświadczył, że Wielka Brytania jest "najsilniejsza, gdy pomaga prowadzić silną Unię Europejską", i zasugerował, iż w przypadku brexitu spadnie na koniec kolejki państw negocjujących umowę handlową z USA.

Reklama

Niechęć Johnsona do tego, by Trump udzielał mu wsparcia, wynika też z kwestii umowy handlowej. Jeremy Corbyn nieustannie w tym kontekście oskarża brytyjskiego premiera, że chce sprywatyzować publiczną służbę zdrowia, na czym najbardziej miałyby skorzystać amerykańskie firmy medyczne i farmaceutyczne. Johnson temu kategorycznie zaprzecza, ale poparcie Trumpa mogłoby podważyć wiarygodność tych zaprzeczeń w oczach wyborców.

"Najlepszą rzeczą, gdy masz bliskich przyjaciół i sojuszników, takich jak Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, jest to, gdy żadna ze stron nie angażuje się w wybory drugiej strony" - powtórzył brytyjski premier.

>>> Czytaj też: "The Times": Zbyt duża przewaga konserwatystów jest dla nich... groźna