Tysiące rolników zablokowało ulice Berlina w proteście przeciwko polityce rolnej rządu federalnego. Protestujący skarżą się na rosnące ograniczenia środowiskowe, spadające ceny produktów, a tym samym coraz niższe zyski.

Ponad 40000 demonstrantów, 8600 traktorów, zablokowane na ponad 10-cio kilometrowej długości ulice wokół Bramy Brandenburskiej. To obraz największego od lat protestu niemieckich rolników, którzy postanowili zjechać do Berlina i zademonstrować swoje rozgoryczenie i złość. Zgromadzeni protestowali m.in. przeciwko wprowadzonemu we wrześniu przez rząd federalny tzw. „Pakietowi rolniczemu“, który wprowadza ograniczenia dopuszczonych do użytku herbicydów, co z kolei ma na celu lepszą ochronę owadów i roślin narażonych na kontakt z nimi. Pakiet to reakcja niemieckich władz na postępowanie unijne wobec zbyt wysokiej ilości azotanów wykrytych w krajowych wodach gruntowych.

Nie mam na imię Greta, tylko Jens

„Miarka się przebrała – znosimy coraz więcej ograniczeń i spadające zyski”, argumentowali uczestnicy protestu. Pakiet rolniczy to w rzeczywistości tylko przysłowiowa „kropla, która przelała czarę goryczy”. Stopa życiowa Niemców utrzymujących się z rolnictwa w ostatnich latach dramatycznie się pogorszyła. „Nie mam na imię Greta, tylko Jens. Nie niszczycie mojego dzieciństwa, tylko mój zawód” i „Żadnych rolników, żadnego jedzenia, żadnej przyszłości” – to jeden z transparentów wywieszonych na trumnie przymocowanej do ciągnika. Oczywiste odniesienia do szeroko komentowanych apeli Grety Thunberg obrazują desperację rolników w kontekście debaty nt. zmian klimatycznych. Rolnicy czują się ofiarami walki o ograniczanie zanieczyszczenia środowiska naturalnego. Masowa hodowla zwierząt i uprawa roślin, w której stosowane są różne środki chemiczne i antybiotyki nie spotyka się z aprobatą opinii publicznej i trudno się temu dziwić. Trzeba jednak pamiętać, że przeciętny konsument, często taki, który krytykuje stosowanie tych środków, często sięga w sklepie najtańsze produkty, a te są produkowane masowo i nie pochodzące z hodowli ekologicznych.

>>> Czytaj też: Niemcy chcą wprowadzić tymczasowe udziały państwa w firmach. Przemysł się buntuje

Reklama

Kto komu wyrządza niedźwiedzią przysługę

Do tej pory opłacalne segmenty, takie jak masowy chów drobiu, czy też uprawa rzepaku, buraka cukrowego lub pszenicy, przestały być zyskowne. Utracone kwoty eksportowe, susze, znaczne ograniczenie możliwości stosowania środków do nawożenia i ochrony roślin dotkliwie wpłynęły na życie rolników, przekładając się w prostej linii na osiągane zyski. Również hodowla bydła i przetwórstwo produktów mlecznych przestały się opłacać, choćby ze względu na wysokie cła i ograniczenia eksportowe w wymianie handlowej z Ameryką Południową. Niemieccy liberałowie domagają się wstrzymania planowanego pakietu rolnego. Ekspert FDP ds. rolnictwa, Gero Hocker zarzucił minister Julii Klöckner „wyprzedaż rolnictwa w Niemczech." Polityka skupiająca się na dobrostanie zwierząt, ochronie owadów i przepisach regulujących stosowanie nawozów prowadzi do przeniesienia produkcji rolnej za granicę. Stwierdził: „Zwierzętom, owadom i wodzie gruntowej wyrządzamy tym niedźwiedzią przysługę”.

Z kolei wspomniana federalna minister rolnictwa, Julia Klöckner z CDU, która razem z minister środowiska Svenją Schulze (SPD) przygotowała planowany pakiet reform, uważa, że dostosowanie przepisów do potrzeb środowiska jest niezbędne, jeżeli rzeczywiście chcemy je chronić. Klöckner zapowiedziała na początek grudnia spotkanie w formule Forum Dialogu, a do rozmów zostali zaproszeni przedstawiciele czterdziestu związków rolniczych i organizacji ekologicznych.

>>> Czytaj też: Dziewięć lat poślizgu i trzy razy wyższe koszty. Lotnisko Berlin-Brandenburg zostanie otwarte w 2020 roku

Autor: Dorota Kafara