Prezydencki Air Force One wylądował na podlondyńskim lotnisku Stansted, skąd Trump udał się helikopterem do leżącego na skraju Regent's Park pałacu Winfield House, który jest rezydencją amerykańskiego ambasadora w Wielkiej Brytanii. Powstały w latach 30. XX wieku budynek z 35 pokojami ma drugi co do wielkości prywatny ogród w centralnym Londynie - po Pałacu Buckingham, czyli siedzibie królowej.

Trump w Wielkiej Brytanii będzie do środy. Jutro weźmie udział w przyjęciach wydanych dla uczestników szczytu - najpierw przez Elżbietę II w Pałacu Buckingham, a następnie przez brytyjskiego premiera Borisa Johnsona na Downing Street. W środę rano natomiast Trump i przywódcy pozostałych 28 państw członkowskich NATO wezmą udział w jubileuszowym spotkaniu, które odbędzie się w Watford pod Londynem.

To trzecia wizyta Trumpa w Wielkiej Brytanii, od kiedy w styczniu 2017 r. objął urząd Prezydenta USA. Poprzednie miały miejsce w lipcu 2018 oraz w czerwcu 2019 r. Podczas obu wizyt Trump spotkał się z Elżbietą II oraz z ówczesną premier Theresą May. W czasie drugiej wizyty wziął też udział w obchodach 75. rocznicy lądowania aliantów w Normandii, które było jednym z kluczowych momentów II wojny światowej.

Tak jak to miało w przypadku poprzednich odwiedzin Trumpa na Wyspach i teraz zapowiadane są protesty jego przeciwników. Już dwa tygodnie temu dużą demonstrację przed Pałacem Buckingham w czasie przyjęcia zapowiedzieli aktywiści ze Stop Trump Coalition. Demonstrować zamierzają też pracownicy publicznej służby zdrowia NHS, co jest związane z wysuwanymi przez opozycyjną Partię Pracy oskarżeniami wobec Johnsona, iż zamierza sprywatyzować NHS, na czym miałyby skorzystać amerykańskie firmy.

Reklama

W miniony piątek Johnson wezwał Trumpa, by nie udzielał mu publicznie poparcia przed wyznaczonymi na 12 grudnia wyborami do Izby Gmin. Powiedział też, że najlepiej by było, ażeby oba kraje nie ingerowały w wybory drugiej strony. Jest to związane z obawami, że biorąc pod uwagę niepopularność Trumpa w Wielkiej Brytanii i kontrowersje wokół NHS takie poparcie mogłoby przynieść odwrotny od zamierzonego skutek.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)