Minister odniosła się w PR24 do kwestii tzw. estońskiego CIT-u, który polega na tym, że firma płaci podatek dopiero w momencie, kiedy chce wypłacić dywidendę. Pytana była kiedy ta regulacja mogłaby wejść w życie.

Emilewicz przypomniała, że rozwiązanie to zapowiedział w expose premier Mateusz Morawiecki. "My będziemy tutaj wykonywać plany pana premiera. To rozwiązanie oraz kilka innych wspierających inwestycje (...), z takim pakietem proinwestycyjnym będziemy chcieli wyjść w pierwszej połowie przyszłego roku. Będziemy go konsultować" - powiedziała.

Poinformowała, że w pakiecie tym będzie też ulga podatkowa na inwestycje, która byłaby skonstruowana podobnie do obecnej ulgi na badania i rozwój. "Czyli za każdą złotówkę wydaną na maszyny urządzenia, na automatyzację, bo o takie inwestycje także nam chodzi, przedsiębiorca będzie mógł odliczyć około 2,5 zł. Mówię +około+ dlatego, że liczymy dopiero, przygotowujemy ocenę skutków regulacji więc (...) wyjdziemy do państwa z konsultacją. Mam nadzieję, że to będą dla wszystkich przedsiębiorców dobre wiadomości" - powiedziała.

Minister mówiła, że wykonano "ćwiczenie estońskie", w związku z czym wiadomo, jaki skutek budżetowy może przynieść estoński CIT. "On ma lekko negatywny dla budżetu skutek w pierwszym roku obowiązywania, bo przesuwa się właśnie moment podatkowy, ale w kolejnych latach - jak pokazuje Estonia - nie tylko wyrównuje się wpływ, ale on istotnie wzrasta" - powiedziała.

Reklama

Mówiła także o zapowiadanym przez nią wprowadzeniu tzw. podatku turystycznego, od turystyki weekendowej.

"Po Nowym Roku opublikujemy białą księgę. To taki dokument, który był efektem konsultacji społecznych prowadzonych jeszcze przez pana ministra Bańkę z branżą turystyczną, gdzie postulat dotyczący podatku turystycznego się pojawił. Tam on funkcjonuje jako postulat, a my teraz będziemy dopiero liczyć i go modelować" - zapowiedziała minister.

Wytłumaczyła, że nie będzie dywersyfikacji tego podatku na Polaków i cudzoziemców, bowiem wówczas mielibyśmy problem z Komisją Europejską. "Natomiast ja mogę zapewnić, że chciałabym, jeśli ten podatek się pojawi, aby z niego mogły korzystać miasta, bo to one dzisiaj ponoszą największe koszty z tytułu przygotowania infrastruktury dla turystów, a potem robienia porządku po nich" - wyjaśniła.

Dodała, że na przykład w przypadku Krakowa, 12 proc. przychodów w budżecie miasta przynoszą turyści. "Ta turystyka weekendowa staje się coraz bardziej uciążliwa. Powiedzmy sobie otwarcie, (...) sprzątanie w poniedziałkowy poranek Rynku Głównego w Krakowie i okolic - myślę, że jest zadaniem wymagającym. I dlatego ten podatek, tak jak we wszystkich miastach europejskich, w których obowiązuje, powinniśmy móc nakładać" - dodała. (PAP)

Autor: Marcin Musiał