II RP chciała zostać mocarstwem kolonialnym. Jednak podejmowane działania były groteskowe.
W 1935 r. „Ilustrowany Kurier Codzienny”, jedna z najbardziej poczytnych gazet II Rzeczpospolitej, opublikowała artykuł Zygmunta Dreszera „Liberię można już uważać niemal za polską kolonię”. Autor opowiadał w nim o rodakach, którzy z sukcesami prowadzą plantacje kauczuku, bawełny, ryżu oraz orzeszków kola. Dodawał też coś o zwiększających się wpływach politycznych Warszawy w tym zachodnioafrykańskim kraju i świetnych warunkach dla rozwoju osadnictwa.
W rzeczywistości Liberia nigdy nie stała się naszą kolonią, chociaż autor miał prawo sądzić, że wkrótce nią będzie. Nad Wisłą sporo się wówczas mówiło o rozmowach między oboma krajami prowadzonych na najwyższych szczeblach władzy, o rozwijającej się wymianie gospodarczej, o możliwości zrekrutowania w Liberii stutysięcznej armii żołnierzy na wypadek wybuchu wojny na Starym Kontynencie. Wiele było w tym plotek, jeszcze więcej niemożliwych już dziś do zweryfikowania doniesień medialnych, choć rozmowy istotnie prowadzono, a ich inicjatorem były władze Liberii.
Całe zamieszanie było jednak bardzo w duchu epoki. Polska niemal natychmiast po odzyskaniu niepodległości zaczęła propagandowo uderzać w mocarstwowe tony, nawet wtedy, kiedy nie była jeszcze ustalona właściwie żadna jej granica. Jednym z najwyraźniejszych tego objawów była kolonizacyjna gorączka, która targała krajem przez całe dwudziestolecie.
Reklama
„Przejęcie” Liberii było akurat najmniej zwariowanym pomysłem.

Pożegnania z Afryką

Zdobywanie dla Polski zamorskich terytoriów miało już wówczas długą tradycję, która zaczęła się, gdy państwo stopniowo znikało z mapy Europy. Uwieczniony przez Juliusza Słowackiego Maurycy Beniowski, uciekając z rosyjskiej Kamczatki, planował zaanektować dzisiejszy Tajwan, do tego kilka bezludnych wówczas wysp japońskich, a przy okazji Madagaskar – którego istotnie został cesarzem. Nie miało większego znaczenia to, że Beniowski był Węgrem, a krainy te chciał zajmować najpierw w imieniu Francji, później USA, wreszcie Anglii, o Polsce nawet się nie zająknąwszy – legenda żyła własnym życiem i zapładniała w dwudziestoleciu umysły Polaków.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP