Zbliżający się upadek Szwecji to jeden z najczęściej pojawiających się motywów w polskiej debacie publicznej. Nasi komentatorzy są pewni nadciągającej katastrofy. Rozbuchane wydatki socjalne prowadzą kraj do bankructwa, wysokie podatki zaś sprawiają, że nikt nie chce tam pracować.
Efektem nihilizmu moralnego i zerwania z tradycyjnymi wartościami jest wymieranie Szwedów, bo zamiast zakładać rodziny, pławią się w doczesnych uciechach. Kraj jest pełen patologii społecznych, a jeśli ktoś chciałby tam pojechać, to na własną odpowiedzialność. Nie można też, oczywiście, zapominać o strefach szariatu i islamizacji kraju. Muzułmanie robią, co chcą, a biały człowiek po zmroku nie ma czego szukać na ulicach, jeśli nie chce być okradzionym, pobitym lub zgwałconym.

Marazm po szwedzku

Tę narrację można najczęściej usłyszeć lub przeczytać w mediach polskiej prawicy. Ale nie tylko – okazuje się, że część tych poglądów podzielają także przedstawiciele liberalnej części sceny politycznej. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki, w radiu TOK FM, przedstawił własny ogląd sytuacji w tym nadbałtyckim kraju – była ona bardziej zniuansowana, ale zaskakująco bliska prawicowej narracji. W sumie nic dziwnego, w końcu Grodzki już na wstępie zaprezentował się jako zwolennik polityk Margaret Thatcher oraz Ronalda Reagana, czym zapewne zyskał uznanie u niejednego widza wRealu24 lub czytelnika „wSensie.pl”.
Podczas rozmowy marszałek Grodzki płynnie przeszedł od 500+ do Szwecji, która jest według niego krajem socjalistycznym, w którym rząd zabiera 80 proc. dochodów, by potem wydać pieniądze wedle własnego uważania. Tamtejszy system służby zdrowia niedomaga i w zasadzie nie jest lepszy od naszego, a nawet jeśli jest, to tylko dlatego, że kraj ma mniej mieszkańców. Dobrze zarabiający Szwedzi mają dość tego systemu i marzą o emigracji do Szwajcarii lub Niemiec, w których podatki są niższe, a pensje wyższe. Nic dziwnego, zdaniem Grodzkiego, że Polacy do Szwecji emigrować już nie chcą. Bo dobrobyt, przekonywał, należy budować tak, jak w krajach anglosaskich.
Reklama
Z wypowiedzi marszałka można wywnioskować, że to kraj pogrążony w marazmie społecznym, z dysfunkcjonalnym państwem, z którego głównie się emigruje, a jeśli ktoś tam jeszcze został, to najpewniej żyje z socjalu. Bo pracować tam się nie opłaca. Co innego kraje anglosaskie, pełne aktywnych i zamożnych ludzi, którzy odważnie biorą sprawy we własne ręce. Jeśli chcemy reformować Polskę, to właśnie w kierunku, który wyznaczyli Anglosasi.

Państwo ślepców

Pogłoski o śmierci Szwecji są mocno przesadzone. Mieszkańcy kraju najwyraźniej nie zdają sobie sprawy z tego, że ich kraj znajduje się na krawędzi upadku i żyją sobie jak gdyby nigdy nic. Co gorsza, masowo chodzą do pracy, w ogóle nie dostrzegając tego, że przecież im się ona nie opłaca.
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP