"Przyczyny, które doprowadziły do nałożenia sankcji, nie zmieniły się" - powiedział Maas dziennikarzom przed posiedzeniem unijnej Rady ds. zagranicznych. Jego deklaracja pada w dniu, w którym w Paryżu odbędzie się szczyt czwórki normandzkiej w sprawie uregulowania konfliktu w Donbasie na wschodzie Ukrainy.

UE do tej pory co pół roku przedłużała sankcje gospodarcze wobec Rosji, mimo, że kilka stolic, zwłaszcza Budapeszt i Rzym, chętnie odstąpiłaby od tej praktyki, żeby poprawić relacje z Moskwą. Niepewność co do przedłużenia sankcji wzmocniła postawa prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który wysyłał pozytywne sygnały w ostatnim czasie w kierunku Rosji.

Do ewentualnej zmiany polityki UE mógłby się też przyczynić nowy przewodniczący Rady Europejskiej, bliski Macronowi Belg Charles Michel, który inaczej patrzy na Rosję niż jego poprzednik Donald Tusk.

"Kluczowe będzie, by zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja we wschodniej Ukrainie i jaki będzie w tym wkład Rosji. W tej chwili nie widzę powodu, by zmieniać politykę sankcji UE wobec Rosji" - zaznaczył w poniedziałek niemiecki minister.

Reklama

Szefowie państw i rządów krajów unijnych mają podejmować decyzję w sprawie sankcji w tym tygodniu na czwartkowo-piątkowym szczycie w Brukseli. Źródła dyplomatyczne zbliżone do fińskiej prezydencji informowały, że na razie nic nie zapowiada, by w tej sprawie miała odbyć się dyskusja.

Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell zapewniał w poniedziałek, że Europa jest jednomyślna, jeśli chodzi o podejście do Ukrainy. Wyraził przy tym nadzieję, że na spotkaniu czwórki normandzkiej w Paryżu dojdzie do postępu. "W ciągu ostatnich kilku dni mieliśmy pozytywny rozwój wypadków: wycofanie wojsk i zmniejszanie działań wojennych" - mówił dziennikarzom Borrell.

Jak zaznaczył, we francuskiej stolicy powinna być kontynuowana praca w kierunku trwałego rozwiązania konfliktu ukraińskiego. Borrell uważa to za jeden z priorytetów UE.

Minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkeviczius przestrzegał przed zbyt daleko idącymi oczekiwaniami w związku z paryskim spotkaniem przywódców Francji, Niemiec, Rosji i Ukrainy. "Było wiele spotkań wcześniej, były obietnice, nadzieje. Potrzebujemy zmian na miejscu" - zauważył.

Linkeviczius podkreślił, że Rosja powinna wziąć na siebie odpowiedzialność, bo to ten kraj jest przyczyną konfliktu, a nie bezstronnym obserwatorem, jak czasami się przedstawia. "Ukraińcy podejmują odpowiednie kroki, dokładają wszelkich starań, aby wdrożyć to, co uzgodniono w Mińsku. (...) Teraz druga strona powinna również wziąć na siebie tę samą odpowiedzialność - zaapelował.

Podczas szczytu w Paryżu dojdzie do pierwszego osobistego spotkania prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Ukraińska opozycja i część społeczeństwa ostrzega, by Zełenski, który głosi hasła szybkiego zakończenia wojny w Donbasie, nie zgodził się na szkodliwe dla ich państwa ustępstwa.

UE uzależniła zniesienie sankcji od pełnej realizacji porozumień mińskich. Mimo że termin w tej sprawie wyznaczono na 31 grudnia 2015 r., do dziś nie zostały one w pełni wdrożone.

Sankcje dotyczą sektora finansowego, energetycznego i obronnego oraz produktów podwójnego zastosowania. Oznaczają ograniczenie dostępu do unijnych rynków kapitałowych dla największych rosyjskich instytucji finansowych, firm energetycznych oraz przemysłu obronnego.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)