Wzrost znaczenia populistycznych polityków na całym bogatym świecie prowadzi do głębokich przemyśleń na temat sposobu działania rozwiniętych gospodarek. Za wyborczy sukces takich przywódców jak prezydent USA Donald Trump i Włoch Mateo Salvini obwinia się głownie negatywny wpływ automatyzacji na rynek pracy i zanikanie rutynowych stanowisk w produkcji przemysłowej. Istnieją jednak głębokie różnice po obu stronach Oceanu Atlantyckiego pod względem czynników, które determinują wygranych i przegranych. W USA główną zmienną, która decyduje o tym, czy pracownik dobrze radzi sobie w erze robotów jest edukacja. W UE jest przeciwnie ˗ wygląda na to, że ochronę zatrudnionym zapewnia prawo pracy, jak chociażby w przypadku pracowników przemysłowych.

Zniechęcanie przez jakikolwiek rząd firm do inwestowania w maszyny podnoszące wydajność pracy byłoby głupotą. Innowacja jest silnym motorem gospodarczego wzrostu. Rządy muszą jednak upewnić się, czy wpływ automatyzacji rozkłada się równomiernie.

Amerykański model faworyzowania na rynku wykształconych pracowników może być postrzegany jako okrutny, ale przynajmniej sprawia pozory merytokratycznego (jeśli zignorujesz wypaczenia uczelni na korzyść bogatych). Natomiast europejska tendencja do ochrony pracowników z najlepszymi umowami jest niesprawiedliwa w stosunku do młodych zatrudnionych, którzy nie mają dostępu do wielu zabezpieczeń. Nie jest to najlepszy sposób na poradzenie sobie z problemem międzypokoleniowej niesprawiedliwości, która skłania niektórych młodych wyborców do popierania lewicowych i prawicowych populistów.

Badanie Konstantinosa Pouliakasa z European Centre for the Development of Vocational Training pokazuje, jak dużym wyzwaniem dla Europy jest automatyzacja. Na podstawie ankiet ponad 50 tys. osób stwierdził, że 14 proc. osób jest narażonych na bardzo duże ryzyko zastąpienia przez maszyny. Najbardziej zagrożone są zawody opierające się na rutynowych zadaniach, które nie wymagają posiadania przekazywalnych umiejętności czy społecznych interakcji.

Reklama

W Europie (podobnie jak w USA) rynek pracy dla osób o średnich dochodach kurczy się. Przyjrzała się temu trójka ekonomistów (Maarten Goos, Alan Manning oraz Anna Salomons), biorąc pod lupę 16 europejskich państw w latach 1993-2006. Odkryli, że wzrósł udział w zatrudnieniu wysoko wynagradzanych specjalistów i menedżerów oraz nisko opłacanych pracowników z sektora usług, spadł natomiast odsetek zatrudnionych w przemyśle i podrzędnych pracowników biurowych. Trend ten jest wyjaśniany za pomocą tzw. hipotezy rutynizacji, która mówi po prostu, że proste prace można łatwo zautomatyzować, więc wykonujący je pracownicy są najbardziej narażeni na utratę zatrudnienia.

O dziwo, w przeciwieństwie do USA, niewiele wskazuje na to, że automatyzacja prowadzi w Europie do zwiększenia polaryzacji wynagrodzeń. Ekonomiści Paolo Naticchioni, Giuseppe Ragusa oraz Riccardo Massami przyjrzeli się wynagrodzeniom na kontynencie w latach 1995-2007 i stwierdzili, że technologia ma jedynie słaby wpływ na ich dystrybucję. Odkryli też coś równie interesującego – edukacja nie odgrywa żadnej roli w determinowaniu nierówności płacowych w UE (co jednak nie dotyczy Amerykanów).

Istnieją jednakże wyraźni przegrani procesu automatyzacji w Europie, na co zwrócił uwagę poprzez badanie niemieckiego rynku pracy ekonomista Wolfgang Dauth z uniwersytetu w Wuerzburgu. Dauth odkrył, że większość obciążeń dźwigają na swoich barkach młodzi pracownicy, którzy dopiero wchodzą do sektora przemysłowego. Sztywność europejskiego rynku pracy (wyrażona w ochronie zatrudnienia pracowników o dużym stażu) oznacza, że firmy są zmuszone do oferowania stabilniejszych i lepiej płatnych stanowisk starym pracownikom, co uderza w osoby wchodzące na rynek zatrudnienia. Młodzi muszą zmieniać fabryki albo całkowicie rezygnować z pracy w przemyśle. Ponoszą z tego powodu znaczne finansowe straty.

Czy rządy powinny zareagować, zniechęcając firmy do innowacji? Ani trochę. Przykład Włoch pokazuje, że niewystarczająco szybka automatyzacja ma szkodliwy wpływ na rynek pracy. Badacz Bank of Italy Gaetano Basso odkrył, że chociaż Włosi nie doświadczyli polaryzacji wynagrodzeń od połowy poprzedniej dekady, do doznali całkowitej degradacji rynku pracy. Na Półwyspie Apenińskim wzrósł jedynie znacząco odsetek pracowników fizycznych, natomiast spadł udział średnio i wysoko opłacanych. Jedną z przyczyn jest brak automatyzacji. Włoska gospodarka cierpi na stagnację produktywności od trzech dekad, więc brak poprawy jakości stanowisk i wynagrodzeń nie zaskakuje.

Zamiast walczyć z innowacjami rządy powinny lepiej radzić sobie z niechcianymi konsekwencjami automatyzacji. Najbardziej oczywistym obszarem wymagającym poprawy (po obu stronach Atlantyku) jest edukacja – młodych i starych pracowników. Pomóc może promocja odpowiednich umiejętności. Europejscy politycy muszą jednakże zdecydować, czy utrzymają przywileje dla zasiedziałych pracowników. Jeśli to zrobią, to obecnie spychane na margines młode osoby, staną się w przyszłości zapomnianymi mężczyznami i kobietami. Oraz najbardziej gniewnymi wyborcami.

>>> Polecamy: Wyżej nie znaczy więcej. Awans zawodowy czasem oznacza całkowite rozczarowanie