Po decyzji Turcji i Libii o wyznaczeniu granicy, oznaczającej faktycznie zawłaszczenie części Morza Śródziemnego, Grecja zgłosiła w ONZ zastrzeżenia do umowy w tej sprawie, uznając ją za złamanie prawa międzynarodowego - poinformował we wtorek rząd w Atenach.

"Porozumienie zostało zawarte w złej wierze (...). Stanowi ono pogwałcenie Prawa Morza (ONZ). Strefy morskie Turcji i Libii nie łączą się, a między tymi krajami nie ma granicy morskiej" - powiedział rzecznik greckiego rządu Stelios Pecas.

Rząd premiera Kyriakosa Micotakisa wysłał dwa osobne pisma - do Rady Bezpieczeństwa ONZ i do sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa - w których apeluje o potępienie umowy Ankary i Trypolisu.

Granica, jaką w ramach nowej umowy wyznaczyły na Morzu Śródziemnym Ankara i uznawany przez społeczność międzynarodową rząd Libii, przebiega między najbliżej połączonymi punktami na libijskim i tureckim terytorium.

W poniedziałek turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan powiedział, że Turcja i Libia mogą prowadzić odwierty w poszukiwaniu złóż ropy i gazu na spornych obszarach Morza Śródziemnego, a nawet mogą rozszerzyć je na Morze Czarne i wody międzynarodowe.

Reklama

"Inni aktorzy międzynarodowi nie mogą prowadzić odwiertów poszukiwawczych w tych rejonach, które Turcja zaznaczyła w ramach tej umowy, bez naszej zgody. Grecki Cypr, Egipt, Grecja i Izrael nie mogą ustanowić linii gazociągu, nie otrzymawszy najpierw pozwolenia od Turcji" - dodał Erdogan.

Prócz umowy dotyczącej morskiej granicy Libia i Turcja podpisały też umowę o rozszerzeniu współpracy wojskowej oraz w zakresie bezpieczeństwa. Erdogan oznajmił, że porozumienie to daje Ankarze prawo do wysłania swojego kontyngentu do Libii, jeśli poprosi o to rząd w Trypolisie i jeśli nie będzie to stanowiło pogwałcenia embargo na broń dla Libii ustanowionego przez ONZ. "W takiej sytuacji to Turcja podejmie decyzję o tym, jakie podjąć tam działania. Nie będziemy nikogo prosić o pozwolenie" - ogłosił Erdogan.

Jak komentuje AFP, oznacza to, że prezydent Turcji jest gotów wesprzeć militarnie premiera Libii Fajiza as-Sarradża.

Erdogan i as-Sarradż podpisali 27 listopada porozumienie, które daje Ankarze dostęp do spornej strefy ekonomicznej na Morzu Śródziemnym. Granica na morzu przebiega w pobliżu greckiej Krety.

Ateny nazwały to "naruszeniem prawa międzynarodowego", porozumienie Libii i Turcji skrytykowały Unia Europejska, USA, Izrael, Egipt i Cypr, które już wcześniej były skonfliktowane z Ankarą w sprawie dostępu do złóż ropy i gazu we wschodniej części Morza Śródziemnego.

Ateny wydaliły w akcie protestu ambasadora Libii, a Erdogan zapowiedział w poniedziałek, że "Grecja zapłaci za to cenę (na arenie) międzynarodowej".

W poniedziałek ministrowie spraw zagranicznych państw Unii Europejskiej podjęli debatę na temat tego, jak zareagować na kontrowersyjną turecko-libijską umowę. Na razie nie ma jednak mowy o sankcjach.

Jeszcze w październiku unijni ministrowie uzgodnili wprowadzenie ram sankcyjnych pozwalających wprowadzić restrykcje wobec tureckich podmiotów i osób odpowiedzialnych za wiercenia wokół Cypru. W odpowiedzi na to prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan ostrzegł, że może zwolnić wszystkich więźniów dżihadystycznego Państwa Islamskiego (IS) i wysłać ich do Europy.

>>> Czytaj też: "Bild" po szczycie w Paryżu: Władimir Putin wodzi świat za nos