Możliwość wygrania nawet miliona złotych to argument, który ma skusić Polaków do zakupu zupełnie nieoprocentowanych obligacji skarbowych. Nie ulega wątpliwości, że jeśli papiery te trafią do sprzedaży, to będą się cieszyły dużą popularnością – przewiduje HRE Investments.

Polacy uwielbiają pożyczki 0%. Tym razem wszystko wskazuje na to, że chętnie pożyczą też w taki sposób swoje pieniądze na sfinansowanie potrzeb budżetowych. Nie chodzi tu jednak o nagły przypływ altruizmu rodaków. W zamian za zakup zupełnie nieoprocentowanych obligacji, będzie można liczyć na wygranie w loterii – wynika z wywiadu, którego minister finansów udzielił money.pl.

Jest niemal pewne, że ten rodzaj papierów cieszyłby się w Polsce dużą popularnością. To mogłoby pomóc ministerstwu bić kolejne rekordy sprzedaży detalicznych papierów skarbowych. Przypomnijmy, że w 2018 roku Polacy kupili papiery warte 12,7 mld złotych, a już jest pewne, że w bieżącym roku rekord ten zostanie pobity o kolejne miliardy.

Konkurencja dla Lotto

Choć mówimy tu jedynie o pomyśle rodzącym się w resorcie finansów, to można pokusić się o symulację jak takie obligacje mogłyby działać. Najpewniej cena zakupu pojedynczej obligacji wynosiłaby 100 złotych. Załóżmy, że dość szybko Polacy zainwestowaliby w nie miliard złotych (ministerstwo szacuje potencjał nawet na około 190 miliardów). Jeśli na nagrody przeznaczono by 2% z tej kwoty, to co roku byłoby do rozlosowania 20 mln złotych w formie premii.

Reklama

To oznacza, że po roku można by było rozlosować na przykład:
1) 10 nagród o wartości 1 000 000 zł,
2) 50 nagród o wartości 100 000 zł,
3) 250 nagród o wartości 10 000 zł,
4) 1 250 nagród o wartości 1 000 zł,
5) 6 250 nagród o wartości 100 zł,
6) 62 500 nagród o wartości 10 złotych.





W efekcie na jakąkolwiek nagrodę mógłby liczyć posiadacz jednej obligacji na 142, a prawdopodobieństwo zgarnięcia pierwszej nagrody wynosiłoby 1 do miliona. Warto dla porównania przypomnieć, że prawdopodobieństwo trafienia "trójki" w lotto to 1 do 57, ale "szóstki" już tylko 1 do prawie 14 milionów.

Nieoprocentowane obligacje z loterią byłyby twórczym rozwinięciem pomysłu na obligacje premiowe. Przypomnijmy, że te emitowane były już dwa razy – w czerwcu 2018 r. oraz dokładnie rok później. W ciągu tych dwóch miesięcy Polacy kupili je za kwotę 940 milionów złotych. Można więc powiedzieć, że obligacje te cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem. Przypomnijmy, że papiery premiowe były 10-miesięczne. Za każde pożyczone 100 złotych dostawaliśmy 25 groszy odsetek oraz możliwość wzięcia udziału w losowaniu premii pieniężnej w wysokości od 10 złotych do 10 tysięcy złotych.

Nie tylko Polacy lubią loterie

Połączenie obligacji z grą losową nie jest polskim wynalazkiem. Tego typu instrumenty są lub były dostępne na przykład w Szwecji, Danii, Irlandii, Francji, Belgii, Indiach, Japonii, Pakistanie czy Wielkiej Brytanii.
Na Wyspach w tzw. „premium bonds”, czyli w nieoprocentowane obligacje z loterią, Brytyjczycy w listopadzie 2019 roku zainwestowali kwotę około 84 mld GBP. Tam do puli trafia 1,4 proc. odsetek, a nagrody są rozlosowywane nie co roku, tylko co miesiąc.

W efekcie w samym tylko grudniu br. rozlosowano nagrody o wartości ponad 98 mln funtów, w tym m.in. dwie nagrody główne (po 1 mln GBP) i 6 nagród drugiego stopnia (po 100 tys. GBP) – wynika z danych NS&I. Tak jak w rodzimym pomyśle - tylko nagrody są zyskiem inwestorów. Prawdopodobieństwo jakiejkolwiek wygranej (od 25 funtów do miliona) w comiesięcznym losowaniu to 1 do 24500. Ciekawostką jest to, że pojedynczą obligację można kupić za 1 GBP, a nagrody są zwolnione z podatku. Istnieje jednak limit maksymalnej kwoty, którą można zainwestować na poziomie 50 tys. GBP.

Auto: Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments