PiS z jednej strony chciałby mieć lokalne stowarzyszenia prawicowe w swojej orbicie, a z drugiej zostawić im sporą niezależność. Mam wrażenie, że panuje w nim przekonanie, że nie jest tylko partią, lecz ruchem społecznym – mówi Marcin Ślarzyński.
ikona lupy />
Marcin Ślarzyński doktor nauk społecznych, Instytut Filozofii i Socjologii PAN - fot. Materiały prasowe / DGP
Czy prawica w Polsce ma swoje społeczeństwo obywatelskie?
Sama definicja społeczeństwa obywatelskiego jest problematyczna i dyskusja na ten temat zapewne nigdy się nie skończy. Na potrzeby swoich badań określam je jako niezależną działalność, która nie koncentruje się na celach zarobkowych ani czysto politycznych zyskach. Polega na chęci zrobienia czegoś wspólnie, kosztem własnego czasu i pieniędzy. Chodzi przy tym o aktywność oddolną, odrębną od mobilizacji partyjnej. Używam terminu „prawicowe społeczeństwo obywatelskie”, bo chcę pokazać, że istnieje pewna sfera lokalnej działalności publicznej, związana z tematami innymi niż te, na których zazwyczaj skupiają się NGO-sy.
Które interesują się takimi sprawami jak równe traktowanie, prawa człowieka czy ochrona mniejszości.
Reklama
Zgadza się. W Polsce istnieją liczne stowarzyszenia integrujące na szczeblu lokalnym środowiska konserwatywne. Zajmują się m.in. pielęgnowaniem polskiej pamięci i dziedzictwa oraz ochroną wartości chrześcijańskich. Biorą udział w dekomunizacji ulic w swoim mieście, organizują protesty przeciwko obecności pomników poradzieckich czy uroczystości upamiętniające żołnierza wyklętego, który zginął w okolicy. Organizacje te budują lokalną tożsamość i dają swoim członkom poczucie wzięcia odpowiedzialności za miasto, wspólne sprawy mieszkańców. Współpraca Prawa i Sprawiedliwości z prawicowymi stowarzyszeniami na poziomie lokalnym – choć do tej pory w badaniach poświęcono jej niewiele uwagi – z pewnością przyczyniła się w znacznej mierze do zwycięstwa tej partii w 2015 r. oraz w ostatnich wyborach.
Które organizacje odegrały na tym polu największą rolę?
Moje badania koncentrują się na klubach „Gazety Polskiej”, których dziś w całej Polsce działa ok. 400. W zasadzie są one obecne w każdym mieście powiatowym i skupiają wokół siebie nawet 400 tys. osób, licząc zarówno stałych działaczy, jak i sympatyków pojawiających się na spotkaniach nieregularnie. Do tego dochodzą np. rodziny Radia Maryja, które w przeciwieństwie do klubów „GP” mają głównie wiejski charakter. Wśród organizacji społeczeństwa obywatelskiego są również miasteczkowe kluby sportowe, przede wszystkim piłkarskie, które oprócz organizowania meczów często urządzają w niedziele rodzinne pikniki i festyny. Można do nich zaliczyć także ochotnicze straże pożarne, wciąż kojarzone głównie z PSL. OSP obok działalności ratowniczej prowadzą też działalność kulturalną. Mają np. swoje izby pamięci, współorganizują obchody ważnych świąt lokalnych i narodowych. W Polsce funkcjonuje obecnie ponad 16 tys. jednostek OSP, a zrzeszonych jest w nie ok. 700 tys. osób. PiS, dostrzegając, jak bardzo ważne na poziomie lokalnym są takie organizacje, od kilku lat stara się o nie dbać, dowartościować je.
Cały wywiad z Marcinem Ślarzyńskim przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP