Wyrok nie jest prawomocny.

Sąd nakazał też Hansowi G. pisemne przeproszenie w języku polskim b. pracownicy firmy Natalii Nitek-Płażyńskiej (wobec niej przedsiębiorca kierował groźby karalne). Dostał też zakaz kontaktowania się z pokrzywdzoną.

Ma również zapłacić nawiązkę dla czterech pokrzywdzonych pracownic swojej firmy w kwotach od 2 do 3,5 tys. zł (łącznie 11 tys. zł). W przypadku Nitek-Płażyńskiej sąd uznał, że oskarżony nie musi płacić jej nawiązki, ponieważ kobieta domaga się zadośćuczynienia w procesie cywilnym.

Ponadto, oskarżony ma wpłacić pięć tysięcy złotych na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Reklama

W uzasadnieniu wyroku sędzia Tomasz Skibiński podkreślił, że Hans G. mieszka i pracuje w Polsce od około 20 lat.

"Niewątpliwie więc oskarżony zna kontekst historyczny trudnych relacji polsko-niemieckich. Doskonale wie, jak odbierane są przez Polaków słowa wulgarnie ich określające. Kierowanie takich słów - +Polacy są idiotami+, +Scheisse Polaken+, +Polacy są niewolnikami+ w powiecie puckim, gdzie jest miejsce zbrodni piaśnickiej dokonanej podczas II wojny światowej, i gdzie dochodziło do prześladowania Kaszubów - jest rażącym naruszeniem wszelkich przyzwoitości" – powiedział sędzia.

Według sądu, tego typu zachowania nie mogą być w żaden sposób tolerowane.

"Jeżeli przychodzi oskarżony do pokoju, gdzie siedzą pokrzywdzone, bierze kubek z ewolucją człowieka i wskazuje, że, +najwyższe stadium rozwoju to Niemiec, a małpa to Polak+, to jak można to usprawiedliwiać? Oskarżony wiedział, że te słowa, które kieruje ranią, bo zwracano mu na to uwagę" – uznał sąd.

Zdaniem sądu, postawy Hansa G. nie można tłumaczyć jego temperamentem.

"Pojawiały się takie opinie, że oskarżony ma taką naturę, jest wybuchowy, kiedy ma różne problemy w pracy. Ale wolność słowa jest ograniczona wolnością innych osób. Nie można zrzucać wszystkiego na to, że coś się w firmie źle zadziało, że ktoś nawalił. Każdy ma prawo się zdenerwować, ale jeśli pewne zachowania są powtarzalne, zwraca się uwagę, że są negatywne, to trudno nie dostrzegać, że oskarżony miał zamiar poniżenia pracowników" - mówił sędzia.

Sędzia podkreślił, że przy wymiarze kary wziął też pod uwagę to, że swoje słowa Hans G. kierował do kobiet. "To jest okropne – obowiązuje przecież szacunek mężczyzny wobec kobiety" - ocenił.

Prokuratura ustaliła, że do znieważania dochodziło od czerwca 2015 do stycznia 2016 r. w Dębogórzu w siedzibie firmy Hansa G. Ponadto niemieckiemu biznesmenowi zarzucono jednorazowe grożenie Natalii Nitek-Płażyńskiej popełnieniem przestępstwa przeciwko życiu.

"Jestem wielce zadowolona z tego faktu, że my Polacy zwyciężyliśmy dzisiaj 13 grudnia 2019 r. z Niemcem, nazistą; z człowiekiem, który mówił, że chciałby zabijać Polaków, że chętnie by nas rozstrzelał, przywoływał wręcz Hitlera. To pokazuje, że warto walczyć o swoją godność. Od początku miałam poczucie pewności, że ta sprawa musi być wygrana" - powiedziała mediom Nitek-Płażyńska.

Obrońca oskarżonego Piotr Malach ocenił, że niezrozumiałe są dla niego sankcje, jakie orzekł sąd. "Sąd miał chyba na myśli innego przestępcę, a nie mojego klienta. Na pewno będzie apelacja" - poinformował dziennikarzy.

Sprawę nagłośniono w programie pt.: "Otwartym tekstem" w Telewizji Republika wyemitowanym 17 marca 2016 r. W audycji pokazano wykonane z ukrycia nagrania dokonane przez Nitek-Płażyńską, na których niemiecki przedsiębiorca mówi m.in.: "Nienawidzę Polaków, nie to, że ich nie lubię, nienawidzę ich. Oni wszyscy są cwelami i idiotami. Lepiej jest w Afryce. Jesteście gównem". Biznesmen miał również mówić: "Tak, jestem! Jestem hitlerowcem! To wina tego kraju (Polski - PAP), że taki jestem". Na nagraniu słychać też: "Zabiłbym wszystkich Polaków. Nie miałbym z tym problemu".

Początkowo śledztwo dotyczyło publicznego propagowania ustroju faszystowskiego oraz publicznego znieważania grupy ludności lub pojedynczych osób z powodu ich przynależności narodowej. Ostatecznie prokuratura nie postawiła jednak Hansowi G. tych zarzutów, uznając, że do czynów tych nie dochodziło w miejscu publicznym.

To nie jedyna sprawa sądowa Hansa G. W lutym Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał obywatela Niemiec winnego szerzeniu mowy nienawiści wobec Polaków. Proces cywilny o naruszenie dóbr osobistych wytoczyła mu Nitek-Płażyńska. Sąd nakazał też Hansowi G. przeprosić powódkę oraz zapłacić 50 tys. zł tytułem zadośćuczynienia. Wyrok ten nie jest prawomocny. Pełnomocnik Hansa G. złożył apelację.