Jean-Paul Delevoye zmuszony został do ustąpienia ze stanowiska, po tym gdy wyszło na jaw, że obejmując je „zapomniał” wymienić liczne funkcje, jakie pełnił i za niektóre wciąż pobierał wynagrodzenie, choć jest to sprzeczne z konstytucją.

Laurent Pietraszewski bardzo wcześnie przystąpił do ruchu przyszłego prezydenta En Marche i wybrany został deputowanym z departamentu, w którym najliczniejsza jest Polonia francuska. W swym życiorysie nie nawiązuje jednak do polskiego pochodzenia.

Jak natychmiast skomentowały media „czeka go trudne zadanie podjęcia rozpoczętych przez poprzednika, negocjacji ze związkami zawodowymi, podczas gdy od 13 dni trwa strajk transportu”, czyli kolei i komunikacji miejskiej w Paryżu).

W nocy z 17 na 18 grudnia, Pałac Elizejski przedstawiał Pietraszewskiego, który będzie miał tytuł sekretarza stanu ds. reformy emerytur przy minister zdrowia i solidarności Agnès Buzyn, jako „wytrawnego znawcę kwestii socjalnych i systemu emerytalnego”. Już w środę weźmie on udział w posiedzeniu Rady Ministrów.

Reklama

Dziennik „Le Figaro” cytuje na swej stronie internetowej „doradcę Emanuella Macrona”, który stwierdza, że „to stanowisko to nie podarunek”, gdyż „można się na nim porządnie potłuc. (…) To tak jakby w pełni sztormu dostać dowództwo statku”.

Zdaniem komentatora „Le Figaro” wybierając deputowanego do prowadzenia reformy emerytur, prezydent wysyła również sygnał do parlamentu i swej w nim większości. „Parlament chce by go słuchano, a większość parlamentarna chce by ją słyszano” – zauważa cytowany przez dziennik „bliski współpracownik głowy państwa”. (PAP)