"Kryzys ma miejsce teraz i jest poważny" - oznajmił Logothetis w wywiadzie opublikowanym w środę przez dzienniki niemieckiego koncernu medialnego Funke. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy na greckie wyspy przybyło 45 tys. migrantów. W ocenie Logothetisa sytuacja jest zatem bardziej krytyczna, niż w kulminacji kryzysu migracyjnego w 2015 roku.

Według danych rządu w Atenach w obozach na takich wyspach jak Lesbos czy Samos przebywa obecnie 41 tys. migrantów. Czekają oni na rozpatrzenie wniosków azylowych, bądź na przeniesienie do placówek na kontynencie. Jest to najwyższa liczba migrantów na wyspach od czasu wejścia w życie porozumienia migracyjnego między UE a Turcją w 2016 roku.

W 2015 roku migranci jedynie przechodzili przez Grecję w drodze do innych krajów UE. Teraz są jednak w większości przyjmowani w greckich ośrodkach, które działają na granicy swoich możliwości.

Logothetis zapowiedział, że jego kraj zatrudni 270 dodatkowych osób do rozpatrywania wniosków azylowych. Ma to przyspieszyć procedury i umożliwić deportację około 10 tys. migrantów do Turcji. Ponadto Ateny planują budowę nowych ośrodków przyjmujących migrantów.

Reklama

"Westdeutsche Allgemeine Zeitung" zwraca uwagę, że mimo narastającego kryzysu wsparcie Niemiec dla Grecji maleje. W 2019 roku RFN wysłała tam 80 specjalistów do rozpatrywania wniosków azylowych. W 2018 roku było ich 124, a w 2017 - 130.

Przed nabrzmiewającym problemem w Grecji ostrzegał w rozmowie z PAP jeszcze w październiku szef berlińskiego think tanku Europejska Inicjatywa Stabilności (ESI) Gerald Knaus, który był pomysłodawcą porozumienia migracyjnego między Ankarą a Brukselą.

Głównego problemu upatrywał on w braku realizacji umowy Turcja-UE po stronie Wspólnoty.

"Umowa ma trzy części. Pierwsza dotyczy pomocy humanitarnej dla Syryjczyków w Turcji. Ta jest realizowana i przynosi efekty. Nie działają natomiast zupełnie deportacje z greckich wysp. UE i grecki system azylowy nie dają sobie z tym rady. W ciągu pięciu lat jeszcze nigdy nie odsyłano z Grecji tak małej liczby ludzi co teraz, gdyż decyzje po prostu nie są podejmowane. Nie jest to problem polityczny, tylko administracyjny" - wyjaśniał ekspert.

"Mamy ramy prawne pozwalające na odsyłanie Syryjczyków, którzy są bezpieczni w Turcji i wszystkich innych, którzy nie potrzebują ochrony w UE. Nie jesteśmy jednak w stanie tego wykorzystać" - oburzał się szef ESI. Jego zdaniem jest to problem braku personelu w Grecji. Knaus postulował, by takie kraje jak np. Niemcy, Holandia i Dania wsparły włdze greckie w tym zakresie.

Z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)