Drogi Święty Mikołaju, powiedzmy sobie szczerze, przez ostatnie lata to ja odwalałem za Ciebie całą robotę, a Ty spijałeś splendor. Pozwól, że dziś poproszę o rewanż. Moja lista życzeń będzie nieco dłuższa, niż byłyby dwa listy moich dzieci, ale weź pod uwagę, że latami nie kłopotałem Cię o nic.
W pierwszej kolejności chciałbym prosić o dość dużą liczbę zabawek. Nie, nie dla mnie, lecz dla parlamentarzystów. Przynieś im to, co lubią najbardziej – kajdanki i stroje szeryfów, samolociki, samochodziki, tęczowe jednorożce, zestaw klocków, z którego można zbudować lotnisko i dwie wieże, scrabble, by sobie układali wyrazy z końcówkami – jakimi chcą, łopatki do przekopów, zestawy małego lekarza, inżyniera, buty do biegania, piłki do kopania, rakietki do badmintona (gdyby parlamentarny zespół promujący tę grę reaktywować chcieli). Daj im, proszę, to wszystko, byleby chociaż przez rok pobawili się w coś innego niż uchwalanie prawa. Jak już muszą, niech tylko przyjmą przyszłoroczny budżet i tyle.
Wiem, 141 posłów to debiutanci, wiem, że wielu z nich pali się do gryzmolenia projektów nowych ustaw. Bo przecież nie po to ich suweren do godności wyniósł, by tam, przy Wiejskiej, z założonymi rękami siedzieli. A poseł na rzeczywistość wpływać inaczej nie umie niż poprzez hurtową produkcję paragrafów. Do tego jeszcze 34 wyposzczonych parlamentarzystów wraca do Sejmu po kilkuletniej przerwie… Mikołaju, musisz ich jakoś powstrzymać.
Reklama