WKF powstaje w efekcie śledzenia rzeczywistych transakcji polegających na składaniu depozytów przez klientów w 21 niedużych bankach polskich. Dzienna liczba transakcji uwzględnianych w narzędziu wynosi przeciętnie 1400 i mają średnią, łączną wartość ponad 90 mln zł na dobę.

Przeciętna wartość transakcji (wielkość depozytu) w wysokości prawie 70 tys. zł wskazuje, że pieniądze składają majętne osoby fizyczne, osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, rolnicy oraz niezbyt duże firmy.

WIBOR przestał działać

Nie może być inaczej, ponieważ na tym etapie przedsięwzięcia uczestniczą w nim wyłącznie banki spółdzielcze i dopasowani do nich rozmiarami klienci. Kluczem doboru banków była suma bilansowa do 4 mld zł.

Reklama

Powyżej tej kwoty banki poddane są reżimowi tzw. podatku bankowego, który ma istotny wpływ na politykę cenową banku. Są opinie, że podatek bankowy zmienia warunki gry o 30 do ponad 40 punktów bazowych (1 punkt procentowy to 100 punktów bazowych).

Jeśli zatem jakiś wielki bank płaci dziś komuś za depozyt np. 1 proc. w skali rocznej, to gdyby nie ten podatek, mógłby (hipotetycznie) zaoferować za to samo 1,3-1,4 proc.

Ważną zaletą WKF jest uwzględnienie głównych rynków terminowych.

Zauważalną zaletą WKF jest uwzględnienie głównych rynków terminowych, tj. depozytów na 1 miesiąc, 3 miesiące, pół roku i jeden rok. Zmienność WKF wynosi 6-7 punktów bazowych (bp) dziennie.

Dla porównania wskaźnik Euribor zmieniał się w tym samym okresie o 2-3 bp. Gdyby cofnąć się do 1 stycznia 2018 roku WKF wahałby się, w zależności od terminu, w pasmach od 1,3 proc. do 1,8 proc.

Tymczasem sztandarowy wskaźnik polskiego rynku pieniężnego – WIBOR, z dziwnych przyczyn od lat stoi właściwie w miejscu: 1 lipca 2015 roku półroczny wynosił 1,79 proc. i tyle samo ponad 4 lata później, tj. 1 listopada 2019 roku. Między tymi datami zmieniał się o najwyżej parę punktów bazowych i zaledwie kilka razy. W tej sytuacji WIBOR to narzędzie bez wartości, bo w stanie śmierci klinicznej.

Wejście na rynek z WKF w 2020 r.

WKF znajduje się jeszcze w fazie przedoperacyjnej. Jest wyznaczany, ale wyłącznie na zasadzie testu założeń, algorytmów, oprogramowania, współdziałania z bankami-panelistami i wszelkich pozostałych elementów.

W połowie listopada wpłynął wniosek do KNF o wydanie zgody na oficjalne wprowadzenie WKF.

Kilkumiesięczny test potwierdził jego walory, co umożliwiło złożenie w połowie listopada wniosku do KNF o wydanie zgody na administrowanie i oficjalne wprowadzenie tego wskaźnika do powszechnego użytku.

Realnie rzecz biorąc, jeśli wszystko pójdzie dobrze, ewentualna akceptacja może nastąpić pod koniec wiosny 2020 r. Dopiero wtedy WKF może stać się oficjalnym narzędziem rynku.

Autorstwo należy do zespołu Instytutu Rynku Finansowego, który poważnie potraktował wskazania rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE z 2016 roku, znane pod skrótem BMR (Benchmark Regulation). Dotyczą konieczności zbudowania i używania alternatyw dla podstawowych (jeszcze?) wskaźników w rodzaju LIBOR, EURIBOR, czy nasz WIBOR.

Wprowadzenie BMR było reakcją m.in. na długotrwały proceder manipulowania najpopularniejszym i najważniejszym dla świata finansów wskaźnikiem LIBOR, który – tak jak inne wskaźniki tego typu – informuje o zmianach cen pieniądza na rynku międzybankowym, czyli w transakcjach zawieranych w celu uzupełnienia funduszy przez banki kupujące oraz zarobku i/lub pozbycia się chwilowego nadmiaru gotówki przez banki sprzedające.

Zakorzeniony w rzeczywistości

Od zakorzenionych wskaźników WKF wyróżnia się tym, że powstaje na podstawie rzeczywistych transakcji, a nie kwotowań, ocen eksperckich, uśrednień, „ręcznych estymacji” itp. Poza tym rynek międzybankowy skurczył się niezmiernie w ostatnich 10 latach i nie jest już tak miarodajny dla wyceny pasywów i aktywów bankowych.

Przed 2008 r. amerykański rynek międzybankowy był szacowany na 100 mld dol. dziennie. W 2017 r. było to już mniej niż 5 mld dol.

Przed kryzysem 2008 roku amerykański rynek międzybankowy był szacowany na ok. 100 mld dolarów dziennie. W 2017 roku było to już mniej niż 5 miliardów („Can the US Interbank market be revived”, Kim, Martin, Nosal, April, 2018).

Powodem było „zalanie” banków komercyjnych rezerwami w wyniku tzw. luzowania ilościowego wdrożonego przez Fed i inne wielkie banki centralne. Celem luzowania było wzmocnienie banków komercyjnych i oddalenie obaw, że znowu się zachwieją.

Państwa i rządy nauczyły się po ostatnim kryzysie i zacieśniły przepisy bankowo-finansowe. Stąd w Europie regulacje BMR i wiele innych, a w USA monstrualna ustawa Dodd-Frank. Rynki oraz instrumenty finansowe są coraz bardziej skomplikowane i coraz mniej zrozumiałe, nawet dla doświadczonych finansistów, więc ogólne, pobieżne normy nie wystarczają. Gąszcz wiedzy, przez który trzeba się przedrzeć ułatwia jednak obejście i łamanie zasad.

LIBOR po aferze

Kilka lat temu wybuchła tląca się już wcześniej afera z wyznaczaniem stawek LIBOR. Niektóre banki uczestniczące w procesie manipulowały informacjami o własnych kosztach pozyskiwania pieniędzy na rynku międzybankowym, więc stawki LIBOR utraciły przypisywaną im właściwość odzwierciedlania stanu rzeczywistego, a przynajmniej bardzo bliskiego rzeczywistości. Podłoże, historię i konsekwencje problemów z LIBOR-em przedstawiłem w kwietniu 2019 roku.

LIBOR jest z Londynu, więc odpowiada za niego brytyjski nadzorca określający, jak należy się prowadzić na tamtym rynku. Financial Conduct Authority uznał, że działania naprawcze zdadzą się na nic.

LIBOR stracił zdolność honorową, więc należy go po prostu wykluczyć z towarzystwa. Ale z braku rozsądnej alternatywy nie da się tego zrobić od razu. Za dwa lata, z końcem 2021 r., LIBOR, jakim go dzisiaj znamy, może zatem zniknąć, a wg wiarygodnych ocen interesariuszy świat finansów zdaje się być do tego nieprzygotowany.

Zastrzeżenia do prawidłowości kwotowania cen na rynku międzybankowym pogłębiają nieufność.

Nadzorcy z FCA zachowali się jak trzeba, uznali słusznie, że zastrzeżenia do prawidłowości kwotowania cen na rynku międzybankowym pogłębiają nieufność, a brak zaufania jest dla gospodarki jak łopata grabarza.

Michael Bright – szef wpływowej organizacji Structured Finance Industry Group – stwierdził latem na stronach American Banker, że plany na „co potem” są nadal w powijakach i wezwał sektor finansowy, Kongres USA i amerykańskich regulatorów, w tym Fed, do zintensyfikowania prac nad rozwiązaniami w celu zapobieżenia złym i najgorszym scenariuszom.

Przywołał dane, wg których LIBOR jest w skali globalnej punktem odniesienia w kontraktach opiewających łącznie na 400 bilionów dolarów (czyli 400,000 miliardów). W codziennym wymiarze kwota ta jest abstrakcyjna, ponieważ jest 4,5 razy większa niż spodziewany w 2019 roku globalny produkt brutto.

Dla uniknięcia koszmarnych powikłań trzeba zatem wszędzie, gdzie w kontraktach średnio- i długoterminowych występuje LIBOR lub inna stawka, która może nie przetrwać z takich czy innych powodów, zastąpić je innymi wskaźnikami zaaprobowanymi przez organy nadzorcze rynków finansowych.

Wprawdzie LIBOR i EURIBOR uzyskały po dokonaniu w nich zmian imprimatur nadzorów finansowych, to globalna przyszłość tego pierwszego jest niedługa.
WKF dla ograniczania ryzyka

Spółka-córka giełdy warszawskiej GPW Benchmark zapewnia, że jeszcze w tym roku złoży wniosek o akceptację dla nowych wersji WIBOR i WIBID zgodnych z BMR. Niechby tak się stało, bo z perspektywy klientów z ulicy oraz tych z grona osób prawnych, im więcej rzetelnych wskaźników referencyjnych, wskazujących ceny pieniądza, tym lepiej i przede wszystkim – bezpieczniej.

Wartością dodaną potencjalnej koegzystencji WKF, WIBOR i innych stóp referencyjnych będą różne bazy: w przypadku WKF realne transakcje, a dla WIBOR – rynek międzybankowy, który prędzej lub później odzyska zapewne swój wigor.

Z perspektywy banków nowy wskaźnik WKF może być instrumentem ograniczania ryzyka, co w finansach jest walorem strategicznym. Mowa np. o ryzyku prawnym i reputacyjnym w razie kontestowania LIBOR/WIBOR oraz jednoczesnego braku alternatywnego wskaźnika w kontraktach z klientami.

Nie do lekceważenia jest też długoterminowe ryzyko ekonomiczne związane z błędną oceną rzeczywistości rynkowej z powodu kierowania się wiedzą niepewnej jakości i/lub rzetelnością.

Wiąże się z tym ryzyko stopy procentowej w księgach banków (Interest Rate Risk in the Banking Book – IRRBB). Ujawnia się w niekorzystnych dla banku okresach zmian stóp procentowych, co wpływa na wysokość jego kapitałów i dochodów, a w konsekwencji na jego wartość.

Nowe, rzetelne wskaźniki, najlepiej oparte na rzeczywistych, weryfikowalnych transakcjach, służyłyby również szerokiej publiczności, która nie ogranicza się do gotówkowych chwilówek czy kredytów hipotecznych, ale korzysta coraz szerzej z leasingu, zakupów ratalnych i wielu innych narzędzi finansowych.

Każda z tych usług ma swoją, zazwyczaj sporą cenę, więc klienci powinni mieć do dyspozycji narzędzia kontroli swoich relacji z instytucjami finansowymi.

Prezes Instytutu Rynku Finansowego Tomasz Mironczuk uważa, że WKF ma charakter komplementarny do WIBOR, zwłaszcza w oczekiwanej, zrestrukturyzowanej formie tego drugiego. Podkreśla, że jego zdaniem w Polsce jest miejsce na więcej niż jeden czy dwa wskaźniki rynku finansowego. Czuje wielką satysfakcję z prac nad WKF. Uważa, że jest to przykład działalności regtech, czyli zastosowania tzw. technologii regulacyjnych, sprzyjających obniżaniu kosztów związanych z dostosowywaniem przedsiębiorstw do wymagań regulacyjnych.

Ma zapewne rację, choć trzeba jeszcze poczekać na werdykt KNF.

>>> Czytaj także: Zamiast emerytury – praca do 70-tki? To możliwe dzięki egzoszkieletom