Dodatkowe wynagrodzenie roczne nie motywuje pracowników budżetówki do lepszej pracy, bo należy się każdemu. Tymczasem szefowie instytucji państwowych z roku na rok przeznaczają na ten cel coraz więcej środków.
Według szacunków wynikających m.in. z projektu ustawy budżetowej, w tym kwartale do pracowników administracji państwowej trafi rekordowa kwota ponad 8 mld zł w postaci dodatkowego wynagrodzenia rocznego. To aż o blisko 2 mld zł więcej niż w 2015 r.
Tzw. Trzynastka przysługuje m.in. pracownikom administracji rządowej, samorządowym, nauczycielom i służbom mundurowym. Pieniądze te są wypłacane w zasadzie bez względu na zaangażowanie w wykonywanie obowiązków – wystarczy, że osoba uprawniona w miarę systematycznie uczęszczała do pracy. W praktyce dodatek ten nie ma więc charakteru motywacyjnego. I choć PiS zapowiadało m.in. nową ustawę o służbie cywilnej oraz reformę systemu wynagradzania nauczycieli, obecna ekipa rządowa przekonuje, że nie ma zakusów na likwidację tego świadczenia.

Rosną płace i trzynastka

Zgodnie z art. 2 i 4 ustawy z 12 grudnia 1997 r. o dodatkowym wynagrodzeniu rocznym dla pracowników jednostek sfery budżetowej (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1872 ze zm.) – co do zasady – w administracji państwowej trzeba przepracować pół roku, aby ubiegać się o trzynastkę. Wynosi ona 8,5 proc. sumy wynagrodzenia za pracę otrzymanego przez pracownika w ciągu danego roku kalendarzowego. W efekcie rosnące zarobki w administracji, a także podwyżka płacy minimalnej przekładają się na wyższe bonusy dla pracowników budżetówki. Wpływ na wysokość świadczenia ma też dodatek stażowy (rosnący od 1 do 20 proc. wynagrodzenia zasadniczego). Na wypłatę tych świadczeń w administracji rządowej potrzeba co roku średnio 200 mln zł więcej. W przypadku samorządowców, którzy zatrudniają – bezpośrednio i pośrednio – więcej osób, ta kwota rokrocznie potrafi wzrosnąć nawet o 400 mln zł.
Reklama
– Trzynastki są sztywnymi wydatkami, od których nie możemy się uchylać. Jeśli płaca minimalna poszybuje do planowanych 4 tys. zł, to kwoty zagwarantowane na ten cel będą musiały znacząco wzrosnąć – mówi Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP. – Jeśli się podnosi najniższe wynagrodzenie, to trzeba też myśleć, jakie są tego konsekwencje i pochodne – dodaje.

Bonus dla oświaty

W tym roku na znacznie wyższe dodatkowe wynagrodzenia roczne będą mogli liczyć m.in. nauczyciele, którzy w ubiegłym roku otrzymali blisko 15 proc. podwyżki. Trzynastka w 2020 r. wypłacana jest bowiem na podstawie wyliczeń z pensji z 2019 r. Z kolei w służbie cywilnej wzrost wynagrodzeń wyniósł 2,3 proc. Natomiast w tym roku cała budżetówka finansowana z budżetu centralnego otrzyma 6 proc. podwyżki. I co do zasady tyle samo w 2021 r. wzrośnie dodatkowe wynagrodzenie roczne. Wtedy zyskają też ci najmniej zarabiający, którzy zajmują stanowiska wspomagające jak np. woźny lub sprzątaczka. Ich płaca minimalna w tym roku wzrosła z 2450 zł do 2600 zł, a dodatek stażowy nie jest już do niej wliczany. To również oznacza wzrost trzynastki.
– Rzeczą naturalną jest, że jak rosną pensje, to muszą zwiększać się wydatki na trzynastkę. Wiele tysięcy urzędników i pozostałych pracowników budżetówki liczy na to wynagrodzenie w okolicy lutego lub marca – mówi Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w łódzkim urzędzie wojewódzkim.
Eksperci zwracają jednak uwagę, że dodatkowe wynagrodzenie roczne nie ma charakteru motywacyjnego.
– Jeśli te pieniądze trafiłby np. na nagrody, część osób byłaby poszkodowana, bo mogłyby się nie załapać – choćby dlatego, że nie są znajomymi dyrektora placówki – uważa Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w Forum Związków Zawodowych. Zwraca jednak uwagę, że choć wiele osób twierdzi, iż najlepsi powinni zarabiać więcej, to już nikt nie wie, jak ich wytypować.

Bez zmian

W 2013 r. Bank Światowy wskazał, że system wynagrodzeń sektora publicznego w Polsce potrzebuje reform. Odnosząc się do jego zaleceń, pod koniec 2015 r. ówczesna szefowa służby cywilnej Claudia Torres-Bartyzel przygotowała własny raport, z którego wynikało, że trzeba zmodernizować przede wszystkim system wynagradzania urzędników, aby miał on charakter bardziej motywacyjny. Przy czym wzrost płac byłby uzależniony od dynamiki PKB (obecnie podwyżki nie są powiązane z koniunkturą gospodarczą i sytuacją na rynku pracy), a także od wyników oceny okresowej pracownika. Przy okazji miał zniknąć całkowicie dodatek stażowy, który obecnie przyznaje się tylko za wysługę lat, nie biorąc zupełnie pod uwagę zaangażowania urzędnika. Kolejna propozycja mówiła o likwidacji trzynastki – pieniądze z niej miały zasilić fundusz wynagrodzeń – z tych środków dyrektorzy generalni mogliby np. przyznawać dodatek zadaniowy i nagrody. Proponowano też wprowadzenie rozporządzenia prowizyjnego, określającego kryteria uprawniające do wyższego wynagrodzenia.
Choć obecna władza w programie wyborczym wskazywała, że w kolejnej kadencji opracuje nową ustawę o służbie cywilnej, to nic nie wskazuje na to, aby te zalecenia zostały w niej uwzględnione.
– Trzynastka, a także dodatek stażowy to zachęty, które bardzo często na trwałe wiążą pracownika z urzędem. Nie widzę powodu, dla którego miałby być zlikwidowane – mówi Tadeusz Woźniak, przewodniczący Rady Służby Publicznej.
Według niego pracownicy budżetówki powinni zarabiać coraz więcej, a dodatkowe wynagrodzenie roczne ma na to bezpośrednie przełożenie.
Profesor Jolanta Itrich-Drabarek, dyrektor Centrum Studiów Samorządu Terytorialnego i Rozwoju Lokalnego Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że urzędnicy nie zgodziliby się na likwidację dodatkowego wynagrodzenia rocznego. – Ten system wynagradzania różni się od tego, który jest w korporacjach, gdzie często wysokość pensji jest uzależniona od wypracowanego zysku – zwraca uwagę. Jej zdaniem można się ewentualnie zastanowić nad włączeniem trzynastki do wynagrodzenia zasadniczego.