Rozmowy o ekologii nie dotyczą już tak przyziemnych spraw jak segregacja śmieci czy odchodzenie od wszechobecnego plastiku. Coraz częściej dyskutujemy o życiowych wyborach, chwilowych modach, narzucaniu określonego stylu życia przez „zielonych” czy „ekoterrorystów”, o wywracaniu starego porządku i systemu wartości. A w tle coraz wyraźniej pobrzmiewają pytania o to, ile jesteśmy w stanie indywidualnie poświęcić, by być bardziej eko i czy w ogóle jest to kierunek, na który nas stać (także finansowo).

Bóg, ekologizm i gender

Tym, który przestawił zwrotnicę, okazał się abp Marek Jędraszewski, który na antenie TV Republika ostrzegał przed „ekologizmem”. Przy czym zrobił to w dość podobny sposób, w jakim wypowiadał się o „ideologii LGBT”.
– To zjawisko bardzo niebezpieczne, bo to nie jest tylko postacią nastolatki (Grety Thunberg – red.). To coś, co się nam narzuca, a ta aktywistka staje się wyrocznią dla wszystkich sił politycznych, społecznych – stwierdził metropolita krakowski. Wypowiedź wzbudziła ogromne kontrowersje, ale to tylko zachęciło arcybiskupa do kontynuacji. Podczas mszy noworocznej w krakowskiej bazylice przypomniał, że „Bóg stworzył człowieka na swój obraz i swoje podobieństwo i kazał mu czynić Ziemię poddaną sobie”. – Chcąc budować pokój, trzeba szukać prawdy, odrzucając wszelkie kłamliwe ideologie. Ten pokój trzeba budować nieustannie, bo nie jest on dany raz na zawsze, jest skarbem, który można łatwo utracić – mówił abp Jędraszewski, odwołując się do nauczania papieża Franciszka.
Reklama
Już po pierwszej wypowiedzi metropolity sypnęło komentarzami, zwłaszcza po prawej stronie polityczno-publicystycznej sceny.
– Wściekła reakcja świadczy, jak trafne i mądre były słowa księdza arcybiskupa. Ekologizm to wrogość wobec człowieka – skomentowała Anna Paluch (PiS), wiceprzewodnicząca sejmowej komisji ochrony środowiska.
– Podstawą rozróżnienia na ekologię i ekologizm jest hierarchia wartości. W chrześcijańskiej hierarchii wartości Bóg, a potem człowiek są na pierwszym miejscu (…). W ateizmie ta perspektywa zostaje zatracona, człowiek staje się częścią przyrody, wobec czego pojawia się relatywizm i wdziera się także do Kościoła, czego przykładem są wypowiedzi Szymona Hołowni – dorzucił na antenie TVP Info Dobromir Sośnierz, poseł Konfederacji.
Z kolei zdaniem publicysty i historyka Tadeusza Płużańskiego ekologizm to „rodzaj ideologii ekologicznej, którą chcą nam narzucić środowiska lewicowo-liberalne i postępowe”. – To fragment czegoś, co trwa od dłuższego czasu, przestawiania naszego świata do góry nogami z porządku boskiego na porządek ludzki, ale też ewidentnie lewicowy. To objawiało się pod postacią rewolucji francuskiej, bolszewickiej czy Marca ’68. Dziś jest tak, jak zresztą definiuje to abp Jędraszewski. Mieliśmy czerwoną zarazę bolszewicką, która nie odeszła, ale została uzupełniona przez zarazę „różową”. I ta różowa zaraza ma różne oblicza. To z jednej strony ekologizm, czyli próba narzucenia ideologii ekologicznej jako swego rodzaju bożka zastępującego Boga. To kwestie LGBT, gender, aborcji, rozbicia tradycyjnych wartości i rodziny – powiedział niedawno na antenie Polskiego Radia 24.
Druga strona nie pozostała dłużna. – Nie ma dziś gorszej zarazy w cywilizowanym świecie niż ci, którzy kwestionują konieczność dbania o naszą planetę i jej ochronę. Jędraszewski, idź do diabła, tam jest twoje miejsce – grzmiał na Twitterze Paweł Rabiej, wiceprezydent stolicy.
Czym naprawdę jest ekologizm? Encyklopedia PWN definiuje go jako „kierunek filozoficzny (druga połowa XX w.) podejmujący problemy ochrony środowiska oraz miejsca człowieka w świecie – głównie wzajemne zależności między człowiekiem a przyrodą (…)”. Z kolei ekologia, według tego samego źródła, to „nauka o strukturze i funkcjonowaniu przyrody na różnych poziomach organizacji, ekonomika przyrody”.
W świetle tych definicji trudno oprzeć się wrażeniu, że w obecnej dyskusji miejsca na racjonalne argumenty i konstruktywne działania jest coraz mniej.
– Część środowiska konserwatywnego czy patriotyczno-narodowego traktuje ochronę środowiska jako lewacki wymysł. To zupełnie nowe zjawisko. Dlaczego tak się dzieje? Wydaje się, że jest to związane z obawą, że dotychczasowy sposób organizacji gospodarki, społeczeństwa, podejścia do przyrody musi się zmienić, jeśli chcemy dalej żyć w przyjaznych warunkach klimatycznych. Tyle że zmiany wiążą się z naruszeniem pozycji pewnych grup interesu, a to może wywoływać opór. Przy takim podejściu dochodzimy do ściany, bo albo uznajemy, że naukowcy słusznie mówią o zagrażającej nam katastrofie klimatycznej, albo dalej wierzymy, że węgiel to czarne złoto, a ich doniesienia są przesadzone – wyjaśnia dr Krzysztof Niedziałkowski z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
Treść całego wywiadu można przeczytać w piątkowym, weekendowym wydaniu DGP albo w cyfrowej wersji wydania.