Wdowa po zamordowanym rok temu prezydencie Gdańska Magdalena Adamowicz zachęcała w niedzielę na ulicach Gdańska do wsparcia Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W towarzystwie wicemarszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i byłego ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej Sławomira Nowaka przeszła trasą, którą co roku przemierzała w czasie finałów WOŚP wraz z mężem.

"Jest to dla mnie tragiczny dzień, ale w tej tragedii próbuję znaleźć radość i dobro, ponieważ mam nadzieję, że przede mną i moimi dziećmi jest wiele lat życia. Nie chciałabym go przepłakać i przecierpieć. Wierzę, że dobro musi wygrać, nie możemy pozwolić dać się zastraszyć, nie możemy przegrać" - powiedziała Adamowicz.

"Wierzę, że Paweł jest tutaj ze mną, tak jak ja kwestowałam z nim przez wszystkie lata, patrzy z góry i się cieszy" - dodała.

Mówiła też, że jej córki nie zdecydowały się, aby zostać wolontariuszkami, i boją się o nią. "Moje dzieci bardzo przeżywają, że tutaj jestem. Dla mnie również jest to duży strach. Ufam ludziom, ale jest gdzieś we mnie pewna emocjonalna obawa. W sytuacjach, kiedy dookoła jest tłum, wracają wspomnienia z tamtego tragicznego dnia i tamte emocje" - wyznała Adamowicz.

Reklama

"Pokonuję pewne bariery i wierzę, że Orkiestra będzie grała długo. Musimy być tutaj wspólnie, tak jak po śmierci Pawła" - dodała.

Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku odbywa się pod hasłem "Gdańsk dzieli się dobrem", nawiązującym do słów Pawła Adamowicza wypowiedzianych przed atakiem na niego nożownika. Jak podkreśliła Magdalena Adamowicz, "Gdańsk zawsze był szczodry, gdańszczanie są otwartymi ludźmi. Gdańsk jest symbolem wolności i zaraża tym cały świat".

Wieczorem o godz. 19.30 Adamowicz weźmie udział w "światełku do nieba" pod sceną przy Europejskim Centrum Solidarności. Jak powiedziała, będzie to dla niej najtrudniejszy momentem tego dnia. "Mimo lęku czuję potrzebę, aby tam być. Chcę się przełamać, chcę to zrobić" - dodała.

13 stycznia 2019 r. podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 27-letni Stefan W. zaatakował nożem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Samorządowiec w bardzo ciężkim stanie trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie następnego dnia zmarł. Miał 53 lata, prezydentem miasta był od 20 lat. Pogrzeb odbył się 19 stycznia w Bazylice Mariackiej.(PAP)Autorka: Anna Machińska