Obserwowane dziś rano lekkie pogorszenie nastrojów na rynkach globalnych i związany z tym wzrost awersji do ryzyka, mógłby prowokować korekcyjne osłabienie złotego, ale czekanie na szczegółowe dane o inflacji w Polsce, a przede wszystkim na podpisanie przez USA i Chiny pierwszej fazy porozumienia handlowego, będzie do tego skutecznie zniechęcać.
O godzinie 09:05 za euro trzeba było zapłacić 4,2228 zł, dolar kosztował 3,7955 zł, szwajcarski frank 3,9233 zł, a brytyjski funt 4,9410 zł. We wszystkich czterech przypadkach są to poziomy zbliżone do tych z wtorkowego zamknięcia.
Wydarzeniem dnia na krajowym rynku walutowym jest publikacja przez GUS szczegółowych danych o inflacji w grudniu. Zgodnie z wstępnym odczytem, inflacja nieoczekiwanie wystrzeliła do 3,4 proc. z 2,6 proc. R/R, co może zapowiadać jej wzrost powyżej 4 proc. już w styczniu i skok do 4,5 proc. w lutym. To poziom o około 1 punkt procentowy wyższy niż jeszcze kilka tygodni wcześniej można było zakładać.
Szybko rosnąca inflacja, a więc w jakimś stopniu czynnik zwiększający szanse na przyszłe podwyżki stóp procentowych w Polsce (chociaż obecnie RPP ten scenariusz wyklucza), to jeden z powodów obecnej siły złotego. Chociaż nie najważniejszy. Dziś jednak może powstrzymywać przed realizacją zysków na złotym.
Jeszcze mocniej przed zakupem walut i sprzedawaniem złotego będzie powstrzymywać czekanie na rychłe podpisanie przez USA i Chiny wstępnego porozumienia handlowego. Aczkolwiek trzeba też pamiętać, że ten czynnik jest już w znaczniej mierze zdyskontowany i raczej nie będzie stanowił nowego silnego impulsu do umocnienia złotego.
W dłuższym terminie obecna siła złotego może jeszcze przełożyć się na jego niewielkie umocnienie, ale raczej jesteśmy blisko końca tego procesu. Przynajmniej w przypadku EUR/PLN. Tu takim potencjalnym punktem zwrotnym są okolice 4,20 zł.
Obecnie poziom 4,20 zł jest nowym poziomem docelowym dla spadków EUR/PLN. Wcześniej, bo od połowy 2018 roku, taką rolę pełniły okolice 4,24-4,25 zł. Teraz jednak z uwagi na wzrost apetytu na ryzyko i wciąż dobre wyniki polskiej gospodarki, przy jednoczesnym gwałtownym skoku inflacji w Polsce, co już za jakiś czas może nawet wywołać dyskusję o możliwych podwyżkach stóp procentowych przez RPP, ta granica przesunęła się o 4-5 gr w dół. Nie można jednak zapominać, że wspomniane 4,20 zł jest odpowiednim 4,40 zł. To pewien punkt skrajny, który w dogodnych warunkach kurs waluty osiąga, ale po wszystkim wraca w okolice 4,30 zł, który to poziom jest osią wahań EUR/PLN od ponad 1,5 roku. Teraz też tak będzie. Rynek jest o tym mocno przekonany, na co wskazują chociażby prognozy kursu EUR/PLN w perspektywie kolejnych 12 miesięcy. Te dokładnie sytuują notowania euro na 4,30 zł na koniec 2020 roku.
Środowy poranek przynosi stabilizację notowań złotego, po tym jak wczoraj wyraźnie on się umocnił do głównych walut, czego konsekwencją był przejściowy spadek notowań EUR/PLN do 4,2107 zł, a USD/PLN do 3,7834 zł.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama