W Paryżu, Marsylii, Nantes, Tuluzie i Lyonie trwają demonstracje organizowane przez związki zawodowe, do których dołączyli liderzy francuskiej lewicy i komuniści.

W Amiens, rodzinnym mieście prezydenta Emmanuela Macrona, w demonstracji uczestniczył lider skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej Jean-Luc Melenchon, wzywając do „większej mobilizacji społecznej przeciwko rządowi”. Melenchon maszerował w pochodzie wspólnie ze swoim adwersarzem, działaczem lewicowym Francoisem Ruffinem.

W Marsylii około 10 tys. demonstrantów pod przewodnictwem centrali związkowej CGT skandowało: „Brak negocjacji, wycofanie się z projektu Macrona”.

W Paryżu przeciwnicy reformy emerytalnej usiłowali sforsować bramę ministerstwa gospodarki i wejść na teren ministerstwa.

Reklama

Podczas demonstracji w stolicy pojawili się działacze Partii Socjalistycznej, Partii Komunistycznej oraz Francji Nieujarzmionej. Ugrupowania te chcą całkowitego wycofania rządowej reformy emerytalnej.

„Ustępstwa, zaproponowane przez premiera (Edouarda) Philippe'a, z których rząd może się w każdej chwili wycofać, są prowizoryczne. My oczekujemy całkowitej rezygnacji z reformy emerytalnej” – mówił podczas demonstracji w Paryżu Ian Brossat, rzecznik Francuskiej Partii Komunistycznej (PCF) oraz wicemer Paryża. „W żadnym razie nie zaakceptujemy wprowadzenia systemu uniwersalnego dla wszystkich zawodów” – wtórował mu lider związku zawodowego Force Ouvriere Yves Veyrier.

Czwartek jest 43. dniem strajku przeciwko reformie emerytalnej administracji prezydenta Macrona.

Odsetek strajkujących pracowników państwowych kolei SNCF wzrósł do 10,1 proc. Strajkuje jedna trzecia maszynistów, 18 proc. konduktorów i 13,4 proc. dyspozytorów ruchu. Transport publiczny we Francji wciąż funkcjonuje z dużymi utrudnieniami, szczególnie w regionie paryskim Ile-de-France.

Koszt trwającego od 5 grudnia strajku wyniósł dla SNCF 800 mln euro, a dla przedsiębiorstwa transportu publicznego w Paryżu RATP - ok. 200 mln euro. Zrzeszający francuskich pracodawców Medef szacuje, że strajki kosztowały paryskie firmy 233 euro w przeliczeniu na pracownika. Właściciele restauracji i sklepów znajdujących się w centrum miast informują o wielotysięcznych stratach w grudniu i styczniu. Z powodu utrudnień w transporcie i odbywających się manifestacji Francuzi ograniczają przemieszczanie się w te miejsca, przestali również chodzić do restauracji w centrach miast.

Związki zawodowe zapowiadają organizację kolejnych demonstracji na 22 oraz 23 stycznia. Centrale związkowe „CFE-CGC, CGT, FO, FSU, Solidaires, MNL, Unef, UNL i FIDL wzywają do zwołania walnych zgromadzeń w celu ustalenia dalszej strategii działań przeciwko rządowej reformie emerytalnej.

Z Paryża Katarzyna Stańko (PAP)