USA jest największym rynkiem eksportu szampana, którego spożycie poważnie spada we Francji i w zeszłym roku osiągnęło najniższy od roku 2009 poziom, ale wtedy było to wynikiem kryzysu finansowego.

W październiku ub.r. prezydent USA Donald Trump zarządził nałożenie 25-procentowych ceł na wiele wyrobów francuskich, w tym wino, w odwecie za unijne subwencje dla Airbusa.

Już wtedy jednak szampan oraz koniak uniknęły cła. A to dzięki temu, że Donald Trump przyjął w Waszyngtonie Bernarda Arnault, jednego z najbogatszych Francuzów, właściciela LVMH (Louis Vuitton Moet Hennessy), największego na świecie koncernu wyrobów luksusowych. Są wśród nich szampan i koniak.

Następnie lokator Białego Domu zaprosił francuskiego miliardera do samolotu Air Force One, którym udali się do Teksasu, gdzie szef LVMH zainaugurował kolejną wytwórnię wyrobów skórzanych swej firmy.

Reklama

Jak podawały jesienią francuskie media, Bernard Arnault zaprzyjaźnił się z Donaldem Trumpem w latach 80., gdy wspólnie robili interesy w sektorze nieruchomości.

Według dziennika „Le Monde” producenci szampana bardzo się sukcesem właściciela LVMH ucieszyli, ale starali się nie okazywać zbytnio swej radości, żeby nie drażnić hodowców winorośli, w których uderzyły amerykańskie cła.

Radość psuje nieco firmom szampańskim spadek sprzedaży we Francji. Według cytowanego w „Le Monde” Maxime’a Toubarta, prezesa głównego związku hodowców winorośli w Szampanii SGV, w ub. roku sprzedaż szampana na rynku francuskim zmniejszyła się o 4 proc. i jest to kolejny spadek. W roku 2018 doszło do tego, że Francuzi kupili mniej niż połowę sprzedawanej na świecie produkcji wina szampańskiego.

Według szacunków SGV w zeszłym roku po raz pierwszy od 2009 r. sprzedano mniej niż 300 mln butelek szampana. Co nie znaczy, że jego producenci zarabiają mniej, a to dlatego że ceny powoli idą w górę i zeszłoroczne butelki przyniosły 5 mld euro – pisze dziennikarz „Le Monde”. Przyczynił się do tego przede wszystkim eksport, choć prezes SGV podkreśla, że „jest ostrożny”, bo choć porozumienie z USA jest „pozytywne”, to „nigdy nie jesteśmy chronieni przed odwróceniem sytuacji”.

Porozumienie osiągnęli w środę na spotkaniu podczas Światowego Forum Ekonomicznego francuski minister finansów Bruno Le Maire i amerykański minister skarbu Steven Mnuchin. Uzgodnili, że Paryż zrezygnuje w tym roku z pobierania podatku od dochodów, uzyskanych we Francji przez firmy internetowe, a w zamian Amerykanie nie wprowadzą na razie ceł odwetowych.

Paryż zdecydował się latem nałożyć 3-procentowy podatek od dochodów uzyskanych we Francji przez firmy internetowe, w tym amerykańskie firmy Google, Amazon, Facebook czy Apple. W odpowiedzi Stany Zjednoczone zagroziły wprowadzeniem stuprocentowych ceł na niektóre francuskie towary, takie jak sery, kosmetyki, szampany i wina.

>>> Czytaj też: Kajmany są już passe. Raje podatkowe kwitną w Europie