Rynek złotego jest dosyć stabilny. Na głównej parze walutowej EUR/PLN w zasadzie od półtora roku poruszamy się między poziomem 4,23-4,32 z okresowymi wyskokami o kilka groszy – mówi Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.

Analityk podkreśla, że złoty jest dziś relatywnie mocny na tle ostatnich kilkunastu miesięcy. - Wydaje mi się, że jest nawet za mocny. Rynek trochę przereagował. Patrząc od strony zaplecza makroekonomicznego, w kraju czy w strefie euro nie mamy takich sygnałów, które sugerowałyby umocnienie złotego. Przeciwnie, mamy spowolnienie w polskiej gospodarce, nie jakieś silne, ale mimo wszystko tempo wzrostu powinno być słabsze niż w ubiegłym roku. Ten czynnik zabiera paliwo do wzrostu złotego – ocenia Białas.

Czynnikiem hamującym polską walutę jest też ostatni skok inflacji i odpowiedź na niego w postaci pasywnej postawy RPP. - To zniechęca inwestorów zagranicznych, bo pokazuje, że za tą inflacją nie będą szły podwyżki stóp procentowych – mówi ekonomista. - Moim zdaniem sprawiedliwa wycena złotego powinna być na poziomie 4,27-4,28 za euro – uważa.

>>> Czytaj też: Mistrzowie przyciągania talentów. Polska spada w globalnym rankingu

W przypadku prognoz dotyczących franka szwajcarskiego należy w większym stopniu brać pod uwagę czynniki globalne. - Na rynkach, gdy mamy więcej strachu, frank jest automatycznie postrzegany jako bezpieczna przystań, która przyciąga kapitał. Frank jest bezpieczną przystanią szczególnie dla Europy, więc wszystkie problemy związane ze strefą euro i brexitem powodują, że ten kapitał woli być parkowany we franku – wyjaśnia analityk TMS Brokers. - To były te elementy, które trzymały mocnego franka w ubiegłym roku. W tym dodatkowo dochodzą nam ostrzeżenia ze strony USA, które wpisały Szwajcarię na listę ostrzegawczą potencjalnych manipulatorów kursowym. – dodaje.

Reklama

- W tym momencie, mimo że na rynkach ogólnie mamy pozytywne nastroje, to jednak frank pozostaje mocny z tego powodu, że inwestorzy spekulują, że Szwajcarski Bank Narodowy może być mniej aktywny w obronie tego kursu – mówi Białas. - Wydaje mi się, że z czasem ta aktywność banku nie będzie potrzebna. Popyt na franka będzie malał. Wręcz przeciwnie, powinniśmy obserwować, że ten kapitał będzie odpływał z franka i ponownie wspierał gospodarkę Wielkiej Brytani czy strefy euro, dlatego frank powinien być słabszy na przestrzeni 2020 roku. Nie będą to jednak diametralnie duże ruchy – mówi.

- W długim terminie powinniśmy obserwować słabszego franka, więc zejście w okolice poziomów 3,75-3,70 na koniec 2020 roku, jeśli chodzi o parę frank–złoty, moim zdaniem jest jak najbardziej realne – twierdzi ekonomista.