Oprogramowanie antywirusowe ma chronić prywatność. Co jednak, jeśli samo szpieguje, a zebrane dane sprzedaje? „Darmowe” programy Avasta zarabiają na wrażliwych informacjach swoich użytkowników.

Jak podaje serwis The Verge, dziennikarze PCMag i Motherboard ujawnili, w jaki sposób Avast (który jest właścicielem także AVG) śledził ruchy użytkowników online. Wśród wrażliwych danych, które zebrałodarmowe oprogramowanie antywirusowe, są np. kliknięcia na portalu LinkedIn, wyszukiwania na PornHubie czy zakupy na Amazonie. Zebrane informacje zostały przesyłane doJumpshot – filii Avasta, która zajmowała się sprzedażą owych danych konkretnym klientom. Firma w ofercie ma różne produkty, np. All Click Leeds – gromadzący informację o słowach kluczowych wpisywanych przez użytkownika w wyszukiwarce oraz klikniętych linkach, czy też program śledzący filmy oglądane na takich serwisach jak YouTube, Facebook oraz Instagram.

Według The Verge Avast twierdzi, że dane są zanonimizowane i nie mogą być przypisane do poszczególnych użytkowników, jednak eksperci pozostają co do tego sceptyczni.

Przedstawiony przez PCMag i Motherboard raport pokazuje, jak „darmowe” oprogramowania uzyskują szeroki dostęp do komputerów (czy też w postaci rozszerzeń do przeglądarek – historii wyszukiwań); a także jaki użytek mogą zrobić z zebranych danych. Czy wykorzystanie wrażliwych informacji na taką skalę jest do zaakceptowania? Raczej niewielu użytkowników i użytkowniczek zgodziłoby się na ujawnianie danych za cenę antywirusa.

>>> Czytaj też: "Avatar" na kołach. To koncepcyjne auto Mercedesa to prawdziwy cyborg

Reklama