Śledzący w Waszyngtonie przebieg handlowych negocjacji ekspert twierdzi, że USMCA "jest przede wszystkim nową nazwą starej umowy, a powstała w 1994 roku strefa wolnego handlu nadal będzie funkcjonować". Jego zdaniem nowe porozumienie, podpisane w mijającym tygodniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa, "poza pewnymi elementami jest w dużej mierze powieleniem Północnoamerykańskiej Strefy Wolnego Handlu (NAFTA)".

Wśród istotnych zmian ekspert wskazuje kwestie reguł pochodzenia w sektorze motoryzacyjnym. Aby produkt z tego sektora mógł korzystać z bezcłowego obrotu między trzema państwami, 75 proc. jego wartości musi zostać wytworzone na ich terenie (w NAFTA było to 62,5 proc.). USMCA wprowadza też wymóg, że 40 proc. wartości musi zostać wytworzone przez pracowników zarabiających co najmniej 16 dolarów za godzinę. "Zmiany dotyczą też innych obszarów, m.in. ochrony własności intelektualnej, handlu cyfrowego czy produktów rolno-spożywczych" - wylicza starszy analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i

stypendysta Fulbrighta w Waszyngtonie.

W jego ocenie działania prezydenta USA w obszarze handlu "mogą doprowadzić do rewizji dotychczasowego ładu, ale jeszcze jej nie stanowią". Jednocześnie podkreślił, że "duża część biznesu cieszy się po prostu z tego powodu, że Trump nie zrealizował swojej groźby zerwania Północnoamerykańskiej Strefy Wolnego Handlu".

Reklama

"Umowa tzw. pierwszej fazy z Chinami jest nową jakością o tyle, że ma mały zakres i przewiduje odgórne narzucenie zakupów produktów amerykańskich, ale negocjacje dwustronne między Chinami i USA miały również miejsce przed akcesją ChRL do Światowej Organizacji Handlu (WTO)" – tłumaczy ekspert PISM.

Zdaniem Wąsińskiego istotniejsze jest kwestionowanie przez administrację amerykańską WTO – organizacji, która powstała na zasadach wyznaczonych przede wszystkim przez same Stany Zjednoczone. "Zablokowanie funkcjonowania mechanizmu rozstrzygania sporów oraz nakładanie ceł z pominięciem śledztw antydumpingowych czy dotyczących subsydiów może doprowadzić do cofnięcia się wolnego handlu" – uważa analityk.

Ekspert przewiduje, że USMCA będzie miała marginalny wpływ na zatrudnienie w USA. "Co istotne, restrykcyjne zapisy dotyczące reguł pochodzenia mogą doprowadzić do zmniejszenia konkurencyjności północnoamerykańskiego sektora motoryzacyjnego względem konkurentów, więc może wzrosnąć import z państw trzecich. Jednocześnie może dojść do dalszych przesunięć wewnątrz USA – z północy na południe, gdzie będzie bliżej do Meksyku, by ograniczyć dodatkowe koszty transportu" – zauważa.

Powołując się na badania Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Wąsiński przewiduje, że umowa powinna "być korzystna dla Kanady i Meksyku, choć będą to efekty marginalne w stosunku do całych gospodarek tych państw".

Z kolei dla Unii Europejskiej USMCA "nie będzie miała większych skutków". "Wspólnota ma zawarte porozumienia o wolnym handlu z Kanadą i Meksykiem, więc ma już zagwarantowany preferencyjny dostęp do tych rynków. Co ciekawe, rygorystyczne przepisy reguł pochodzenia mogą nawet zwiększyć konkurencyjność europejskich aut, które do Stanów Zjednoczonych będą mogły trafić za opłatą 2,5 proc. cła" – odnotowuje Wąsiński.

Za mniej optymistyczne uważa jednak wnioski, jakie można wyciągnąć z negocjacji.

"USA po zawarciu porozumień z Japonią, Chinami oraz (po zawarciu - PAP) USMCA mogą skupić się na UE, w związku z czym prawdopodobny jest wzrost presji celnej, by wywrzeć nacisk w ramach rozmów o dwustronnej umowie UE-USA. Zwiększa się zatem prawdopodobieństwo podwyższenia ceł nałożonych w ramach sporu o nielegalne subsydia za samoloty Airbusa (w wysokości od 10 do 25 proc. wartości) czy wprowadzenia ceł na sprowadzane z UE samochody. Można się też spodziewać, że w rozmowach z UE administracji amerykańskiej zależeć będzie na zaostrzeniu przepisów dotyczących reguł pochodzenia" – wyjaśnia Wąsiński.

Natomiast w polityce wewnętrznej - kontynuuje - Trump "monopolizuje przekaz dotyczący USMCA", choć Demokraci "odcisnęli swoje piętno na umowie" - kontrolowana przez nich Izba Reprezentantów "w toku negocjacji zwiększyła wymogi dotyczące weryfikacji przestrzegania przepisów prawa pracy w Meksyku czy obniżyła ochronę patentową leków generycznych".

"Skupiając się w kampanii (przed wyborami prezydenckimi w USA w listopadzie br. - PAP) na dobrej kondycji amerykańskiej gospodarki, prezydent będzie wykorzystywał umowę jako symbol skutecznie prowadzonych negocjacji i dbania o amerykańskich pracowników. Będzie to szczególnie skuteczne w stanach, w których w przeszłości istotną rolę odgrywał przemysł, szczególnie sektor motoryzacyjny, czyli m.in. w Michigan, Wisconsin, Pensylwanii i Ohio" – przewiduje ekspert PISM.

Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)