Partia rządząca zdobyła według sondaży 69 spośród 125 miejsc w parlamencie. Były to pierwsze przedterminowe wybory w historii niepodległego Azerbejdżanu. Zgodnie z planem wybory miały się odbyć w listopadzie 2020 roku, ale w grudniu deputowani przegłosowali rozwiązanie parlamentu po dymisji premiera Nowruza Mammadowa w październiku.

Według oficjalnych danych na dwie godziny przed zakończeniem głosowania frekwencja wynosiła blisko 45 proc.

Przedstawiciele głównej opozycyjnej siły - Narodowej Rady Sił Demokratycznych Azerbejdżanu - poinformowali z uprzedzeniem, że partia ta nie będzie uczestniczyć w niedzielnych wyborach i wezwali do bojkotu. Również Narodowy Front Azerbejdżanu postanowił zbojkotować głosowanie. W niedzielę partie opozycyjne oskarżyły ponownie władze o fałszowanie wyborów i utrudnianie kampanii wyborczych opozycji.

"Wybory zostały totalnie sfałszowane" - powiedział Arif Hacili z opozycyjnej Muzułmańskiej Partii Demokratycznej; oskarżył też partię władzy o umożliwianie "wielokrotnego głosowania" swoim wyborcom.

Reklama

Według władz głosowanie miało odmłodzić skład parlamentu i sprzyjać reformom w kraju. Jak pisze AFP, powołując się na ekspertów, w praktyce władze posłużyły się wyborami, by najmniejszym kosztem odpowiedzieć na społeczne niepokoje wywołane spowolnieniem gospodarki.

Nowy Azerbejdżan prowadził już w sondażach. To ta partia zainicjowała w grudniu rozwiązanie parlamentu. Poparł ją lider formacji, prezydent Ilham Alijew, który rządzi Azerbejdżanem od 2003 roku. Poprzednim prezydentem był jego ojciec - Hajdar Alijew.

Jesienią Ilham Alijew przeprowadził zmiany personalne na wielu czołowych stanowiskach, które następnie objęli "młodzi technokraci".

Przebiegowi wyborów przyglądali się obserwatorzy z OBWE i delegacja Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. W Azerbejdżanie od ponad 20 lat nie było wyborów ani referendów uznanych przez organizacje międzynarodowe za uczciwe. (PAP)

fit/ kar/