Do piątku uczyniły to tylko dwa państwa: położone na Pacyfiku Wyspy Marshalla, które należą do krajów najbardziej zagrożonych podnoszeniem się poziomu wszechoceanu, oraz południowoamerykański Surinam. Łącznie te kraje odpowiadają za 0,01 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych.
Poza tym ponad sto państw zapowiedziało, że do końca roku zgłosi ONZ nowe, ambitniejsze cele klimatyczne. Również inne dane wskazują na to, że światowa zielona transformacja wchodzi w fazę przyspieszenia. Widać to szczególnie w Europie, której ambicją jest uczynienie z proekologicznych reform dźwigni dla swego rozwoju i źródła przewag konkurencyjnych na globalnym rynku – to sedno promowanego przez KE projektu Europejskiego Zielonego Ładu.
Liderzy unijni pod koniec zeszłego roku przyjęli cel neutralności klimatycznej do 2050 r. (z wyłączeniem dla Polski), ale kolejne kraje na kontynencie deklarują wolę wcześniejszego jej osiągnięcia. Do 2035 r. zeroemisyjna chce być Finlandia, która w zeszłym tygodniu zaprezentowała harmonogram realizacji tego celu. Jeszcze wcześniej, bo w 2030 r., neutralność klimatyczną ma osiągnąć Norwegia, w 2040 r. – Austria, a w 2045 r. – Szwecja. Pod presją, by przyspieszyć swój zbieżny z unijnym cel bezemisyjności do 2050 r., jest również rząd w Londynie. Według niedawnego sondażu BMG aż 70 proc. Brytyjczyków popiera przyspieszenie go o dwie dekady.
Konkurencja w zakresie ochrony klimatu dotyczy m.in. procesu dekarbonizacji. Kraje UE wygasiły w ostatnich 15 latach jedną trzecią mocy węglowych w energetyce, która odpowiada za największą część gazów cieplarnianych emitowanych do atmosfery. Jeszcze w tym roku do grona krajów, które wyeliminowały węgiel ze swego miksu energetycznego (dziś to Belgia, Norwegia, Szwajcaria oraz kraje bałtyckie), dołączy Austria, a w ciągu kolejnych 18 lat wygaszenie energetyki węglowej zadeklarowało kolejnych kilkanaście państw, w tym Niemcy, które posiadają dziś największe moce w energetyce oparte na tym surowcu.
Reklama
Zdecydowanym liderem dekarbonizacji jest Wielka Brytania, która od 2005 r. wygasiła 21,6 gigawatów, czyli prawie 69 proc. ówczesnych mocy i prawie jedną trzecią mocy wyłączonych w tym czasie w całej UE. To m.in. dlatego brexit będzie stanowić poważne wyzwanie dla UE. Na drugim miejscu jest Berlin, który w ciągu 15 lat wyłączył bloki o mocy 14,6 GW, jednak stanowiły one zdecydowanie mniejszy odsetek całości niemieckiej energetyki konwencjonalnej (ok. 24 proc.). Trzecie miejsce na podium zajmuje Francja, która wygasiła 4,4 GW, redukując swoje moce węglowe o prawie 60 proc.
Polska, która jest drugim po Niemczech państwem o największych mocach węglowych w Unii, nie określiła do tej pory horyzontu odejścia od węgla. Choć pod względem wygaszonych w ostatnim 15-leciu mocy z wynikiem 4 GW znalazła się zaraz za podium, w proporcji do całej energetyki stanowi to jeden z najsłabszych w Europie wyników, jeśli chodzi o tempo dekarbonizacji. W okresie po 2016 r. wyłączonych zostało w naszym kraju zaledwie 1,2 GW mocy. Jesteśmy też jednym z zaledwie trzech krajów UE obok Niemiec i Grecji, które mają w planach budowę nowych bloków węglowych. ©℗