Flamandzki polityk Koen Geens (CD&V) zrezygnował w piątek wieczorem z powierzonej mu przez króla Belgów Filipa I misji utworzenia belgijskiej koalicji rządowej. To kolejna porażka na drodze do powołania rządu kilka miesięcy po wyborach.

31 stycznia Król Belgów Filip I mianował Geensa (CD&V) królewskim mediatorem z zadaniem zbudowania koalicji rządowej w Belgii. Wcześniej pozbawił tej misji Georgesa-Louisa Boucheza (Ruch Reformatorski) i Joachima Coensa (CD&V) po tym, jak nie udało im się znaleźć porozumienia między belgijskimi partiami politycznymi. Bouchez i Coens próbowali zbudować kompromis na belgijskiej scenie politycznej przez siedem tygodni.

Geens pracował głównie nad próbą zbudowania porozumienia między dwiema największymi partiami belgijskimi - frankofońską Partią Socjalistyczną (PS) i Nowym Sojuszem Flamandzkim (N-VA).

Pat polityczny trwa w tym kraju od wielu miesięcy. Od wyborów w Belgii minęło prawie 300 dni. To pokazuje, jak trudne jest zbudowanie porozumienia między dwiema największymi partiami politycznymi - N-VA i PS.

Pomimo starań mediatorów przepaść między tymi ugrupowaniami jest ciągle duża. W negocjacjach koalicyjnych biorą też udział inne duże ugrupowania, w tym Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna i Flamandzka (CD&V) oraz Ruch Reformatorski (MR).

Reklama

Podział administracyjno-językowy Belgii praktycznie uniemożliwia wyłonienie zdecydowanego zwycięzcy w wyborach krajowych. O ile we flamandzkojęzycznej Flandrii dużą popularnością cieszą się partie prawicowe, o tyle we francuskojęzycznej Walonii silni są socjaliści.

Belgowie głosowali w wyborach parlamentarnych w maju 2019 roku. Od tego czasu Belgia tkwi w politycznym ślepym zaułku, a politycy nadal bezskutecznie próbują utworzyć koalicję, która mogłaby wyłonić nowy rząd.