"Cały czas jest oczekiwanie 12 proc. podwyżki wynagrodzeń. Polskiej Grupy Górniczej na takie podwyżki nie stać. Mówimy o firmie, która w tej chwili nie przynosi zysków" - powiedział Sasin w telewizji wpolsce.pl.

"Zysk nominalny jest bardzo niewielki, a po odpisach firma będzie wykazywała stratę. Trudno w tej sytuacji szukać dodatkowych pieniędzy w budżecie PGG na tak jednak wysokie oczekiwania płacowe" - dodał.

Sasin zaznaczył, że "będziemy dalej rozmawiać, szukać jakiegoś kompromisu", bo stronie rządowej nie zależy na eskalowaniu protestu i - jak dodał - ma nadzieję, ze stronie związkowej także na tym nie zależy. "Bo to tylko pogorszy sytuację Grupy" - podkreślił.

W poniedziałek rano w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej - największej górniczej spółki odbył się dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Związkowcy domagają się podwyżki płac o 12 proc. oraz działań na rzecz poprawy sytuacji górnictwa: zapewnienia zbytu węgla do krajowej energetyki i zmniejszenia importu tego surowca. Sprzeciwiają się też - jak mówią - planom "cichej likwidacji kopalń".

Reklama

Według zarządu PGG, przy podziale pieniędzy między pracowników spółki, musi się ona posługiwać się wyłącznie takimi środkami, które zostały wypracowane w spółce. "Z tak wypracowanych zysków PGG przekazała pracownikom dodatkowo 1,1 mld zł na wynagrodzenia. Płace w spółce są o połowę wyższe niż przeciętnie w regionie. PGG jest otwarta na kontynuowanie rozmów o podwyżkach i gotowa przekazać dodatkowe pieniądze na wynagrodzenia wtedy, gdy takie środki pojawią się, zostaną wypracowane" - brzmi opublikowane w poniedziałek stanowisko zarządu spółki. "Trudno nie zgodzić się z tym stanowiskiem zarządu Polskiej Grupy Górniczej" - skomentował Sasin.

>>> Czytaj też: Energetyczne status quo zagrożone. Gaz ziemny jest już sprzedawany po ujemnych cenach [OPINIA]