"Dyskusja nad kolejnym budżetem UE jest jedną z największych i najbardziej spornych kwestii, z którymi boryka się obecnie blok. Negocjowanie porozumienia w sprawie budżetu nie jest czysto arytmetycznym ćwiczeniem. Musi być raczej przełożeniem priorytetów politycznych na ramy finansowe" - napisał Morawiecki w brytyjskim dzienniku.

Jego zdaniem obecny poziom wieloletnich ram finansowych w postaci 1,16 proc. unijnego PKB powinien być punktem wyjścia w negocjacjach, ale "jasne jest, że obniżenie wydatków oznaczałoby osłabienie europejskiego projektu".

Jak pisze polski premier, budżet UE jest ściśle powiązany z funkcjonowaniem jednolitego rynku, a dane pokazują, że relacja między składkami brutto państw członkowskich do budżetu UE a korzyściami, jakie przynosi im jednolity rynek, jest znacząca. Oznacza to, że skupianie się na saldach netto (czy państwa płacą więcej niż otrzymują) przy rozpatrywaniu budżetu UE jest mylące, ponieważ nie odzwierciedla rzeczywistych korzyści i kosztów integracji - wyjaśnia Morawiecki.

Wskazuje na przykład krajów Grupy Wyszehradzkiej, które w latach 2010-16 otrzymywały netto fundusze będące równowartością od 1,5 do 4 proc. ich PKB, tymczasem odpływ dywidend i dochodów z własności do inwestorów z 15 krajów tzw. starej Unii wyniósł od 4 do 8 proc. PKB. To pokazuje, że jednolity rynek zniósł bariery handlowe i otworzył dostęp do rynków Europy Środkowej i Wschodniej.

Reklama

"Musimy lepiej informować o korzyściach płynących z integracji gospodarczej. Podkreślanie sald netto grozi zaostrzeniem nastrojów antyunijnych w niektórych północnoeuropejskich państwach członkowskich. Powinniśmy również pokazać, jak polityka spójności przynosi korzyści płatnikom netto do budżetu UE" - przekonuje premier.

Jak dowodzi Morawiecki, realizacja polityki spójności w latach 2007-2013 w krajach Grupy Wyszehradzkiej przyniosła 96 mld euro w postaci zwiększonego eksportu oraz bezpośrednich korzyści kapitałowych dla "15", w tym 23 mld euro dla "oszczędnej czwórki": Austrii, Danii, Holandii i Szwecji. "Budżet UE nie powinien być postrzegany jako obciążenie finansowe, ale raczej jako narzędzie inwestycyjne, które ma bardzo ważną funkcję makroekonomiczną, polegającą na stabilizacji inwestycji w czasie kryzysu" - podkreśla szef polskiego rządu.

Przekonuje on również, że koszty związane z brexitem powinny być równomiernie rozłożone. "Głębokie cięcia zarówno w polityce spójności, jak i na przykład we wspólnej polityce rolnej, nie mogą być uzasadnione. Ciężar takich cięć spada nieproporcjonalnie na biedniejsze kraje Europy Wschodniej" - wskazał Morawiecki.

Podkreślił, że podstawową zasadą wspólnej polityki rolnej powinna być "równa płaca za równą pracę", co powinno prowadzić do wyrównywania dopłat bezpośrednich, zaś polityka spójności i WPR są skuteczną odpowiedzią na wiele nowych wyzwań, przed którymi stoi UE, zwłaszcza związanymi z przejściem na gospodarkę niskoemisyjną.

"Jakiekolwiek zmiany w finansowaniu budżetu UE nie mogą powodować większych obciążeń dla obywateli w krajach słabiej rozwiniętych. Wręcz przeciwnie, należy skupić się na sektorach, które czerpią największe korzyści z jednolitego rynku" - napisał Morawiecki. Zasugerował, że należy zwrócić uwagę na takie propozycje, jak podatek od transakcji finansowych, podatek cyfrowy, czy podatki od lotów. Wskazał też, że w sfinansowaniu ambitnego budżetu UE pomogłaby też poprawa ściągalności VAT, a w tej dziedzinie Polska może podzielić się swoimi doświadczeniami.

"Powinniśmy być bardziej ambitni jeśli chodzi o wielkość kolejnych wieloletnich ram finansowych, aby zająć się szeregiem priorytetów. Silna, bezpieczna i dostatnia Europa wymaga odpowiedniego finansowania. Po prostu nie możemy sobie pozwolić na to, by wydawać mniej" - przekonuje na łamach "FT" premier Morawiecki.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)