Były premier oświadczył na briefingu prasowym w Białymstoku, że Małgorzata Kidawa-Błońska jest kandydatką na prezydenta, którą będzie wspierał "ze wszystkich sił i z całego serca", ale tylko w taki sposób, jaki ona sobie zażyczy.

W tym kontekście Tusk był pytany, czy ze względu na to, że ma spory elektorat negatywny, nie obawia się, że jego wsparcie dla Kidawy-Błońskiej w kampanii prezydenckiej okaże się "pocałunkiem śmierci".

"Aż tak potworny nie jestem. Zresztą atmosfera w Polsce wyraźnie się zmienia. Nie mam też jakichś oczekiwań, nie jestem bohaterem tych wyborów, ta sprawa jest jasna. Wydaje się, że niektórzy mnie lubią i cenią, niektórzy mnie nie lubią i nie cenią, jak w życiu. Będę starał się przekonać tych wszystkich, dla których moje argumenty mogą coś znaczyć. Nie muszą być we mnie politycznie zakochani, ale jeśli będę mógł pomóc, pomogę. Podporządkuję się oczekiwaniom i potrzebom pani marszałek" - zadeklarował były premier.

Wyraził przekonanie, że Kidawa-Błońska ma szanse wygrać wybory prezydenckie. "Uważam, że to jest na wyciągniecie ręki, nikt nie ma gwarancji, ale to jest na wyciągniecie ręki. Ale to jest jej zdanie, jej wola, jej odpowiedzialność i to ona musi dać radę i jestem przekonany, że da. Jak będę mógł pomóc, będę robił wszystko" - powiedział Tusk.

Reklama

Tusk był pytany, czy w związku z pełnieniem funkcji przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej - do której należy PSL - nie powinien w wyborach prezydenckich wspierać lidera Stronnictwa Władysława Kosiniaka-Kamysza.

Były premier ocenił, że to Kidawa-Błońska jest najlepszą kandydatką na prezydenta, ale zaznaczył przy tym, że "nie powie złego słowa" o Kosiniaku-Kamyszu, czy też o kandydacie niezależnym Szymonie Hołowni, czy o kandydacie Lewicy Robercie Biedroniu, bo - jak wskazywał - wszyscy oni mają w sprawach fundamentalnych dla Polski podobny pogląd.(PAP)

autorki: Aleksandra Rebelińska, Marzena Kozłowska Sylwia Wieczeryńska