Sędziowie są przekonani, że jeśli PiS zacznie przegrywać, to oni będą wygrywać. Bo zostali zepchnięci na takie pozycje, że każde rozluźnienie ucisku przyniesie im zyski. W związku z tym kompromisu nie będzie. Robert Mazurek rozmawia z Jackiem Sokołowskim, doktorem nauk politycznych i politologiem na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Powyrzucałby pan ich wszystkich?
Tak, ale potem część z nich przyjął z powrotem.
Opcja zerowa?
Reklama
Likwidujemy Trybunał Konstytucyjny, KRS i Sąd Najwyższy, potem układamy wszystko na nowo w konfiguracji akceptowanej przez głównych aktorów sporu politycznego.
Bagatela. W czym problem?
Nikt tego nie chce.
To po zawodach.
I tu można skończyć rozmowę.
Szybko poszło.
Ale możemy też porozmawiać o tym, co dałoby się zrobić, gdyby ta wola była. Wtedy odpowiem, że trzeba zmienić konstytucję.
Jak?
Musimy pilnie rozwiązać dwa problemy. Pierwszy to kwestia równowagi między władzą polityczną a sędziowską. To trzeba poukładać na nowo. Wszystkie kraje zachodnie stworzyły sądy konstytucyjne lub przekazały te kompetencje sądom najwyższym. My mamy Trybunał Konstytucyjny.
I on powinien zostać?
Tak, ale chodzi o spluralizowanie tego ciała, o to, by byli tam sędziowie wybrani z poparciem różnych opcji, może też z poparciem obywateli? Dobrym rozwiązaniem byłoby, by kadencja była długa, a wymiana rotacyjna. Chodzi o to, by trybunał stopniowo zmieniał swój skład, zachował stabilność.
Cały wywiad z Jackiem Sokołowskim przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP