"Istnieje ryzyko wielkiej, otwartej, międzynarodowej konfrontacji wojskowej. UE wzywa wszystkie strony do szybkiej deeskalacji i wyraża żal z powodu ofiar śmiertelnych. UE rozważy wszelkie niezbędne środki w celu ochrony swoich interesów dotyczących bezpieczeństwa. Jesteśmy w kontakcie ze wszystkimi stronami" - napisał na Twitterze Borrell.

Wcześniej w piątek NATO poinformowało, że Rada Północnoatlantycka, w skład której wchodzą ambasadorowie wszystkich 29 państw członkowskich NATO, spotka się tego dnia na wniosek Turcji i przeprowadzi konsultacje w sprawie sytuacji w Syrii zgodnie z art. 4 Traktatu Waszyngtońskiego. Na podstawie tego artykułu każdy sojusznik może zwrócić się o konsultacje, jeśli uważa, że zagrożona jest jego integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo.

Władze Turcji podały w nocy z czwartku na piątek nowy bilans swych strat w syryjskiej prowincji Idlib, gdzie prowadzą interwencję. W wyniku nalotów przeprowadzonych w czwartek przez rządowe siły syryjskie w Idlibie zginęło w sumie co najmniej 33 tureckich żołnierzy.

Po wydarzeniach, jakie miały miejsc w czwartek i kolejnym ostrzale, władze Turcji zdecydowały, że rządowe siły zbrojne Syrii będą traktowane jak "siły wroga". Tureckie czynniki wojskowe podały, że prowadzony jest intensywny ostrzał artyleryjski celów, o których wiadomo, że należą do reżimu prezydenta Baszara el-Asada.

Reklama

O śmierci tureckich żołnierzy w ostatnim bastionie rebelii przeciwko Asadowi poinformował jako pierwszy prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Szef państwa zaznaczył w czwartek, że mimo poniesionych strat sytuacja na froncie staje się dla Ankary coraz bardziej korzystna.

Turcja, która wspiera w Syrii antyrządową opozycję, w ostatnich tygodniach wysłała tam tysiące żołnierzy i ciężarówek ze sprzętem wojskowym, aby powstrzymać ofensywę sił prezydenta Asada.

Idlib był do niedawna ostatnim bastionem rebeliantów, jednak wspierane przez Rosję siły Asada opanowują kolejne części tej prowincji, wypierając bojowników i zmuszając ludność cywilną do opuszczenia domów.

Wspierający syryjską ofensywę wojskowi rosyjscy obarczają odpowiedzialnością za czwartkowy incydent armię Turcji. Tureccy żołnierze ostrzelali rosyjskie i syryjskie samoloty wojskowe z ręcznych wyrzutni rakietowych w prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii - poinformowała w czwartek rosyjska telewizja państwowa, Rossija 24.

Resort obrony Rosji oznajmił w piątek, że tureccy żołnierze, którzy znaleźli się pod ostrzałem syryjskich sił rządowych w prowincji Idlib nie powinni byli znajdować się na tych pozycjach.

Pełne poparcie dla działań Turcji w Syrii i solidarność w obliczu poniesionych strat wyraziły natomiast Stany Zjednoczone, które zapewniły w czwartek, że "stoją ramię w ramię ze swym bliskim sojusznikiem - Turcją".

Ostatnie postępy sił Asada spowodowały masowy exodus ludności cywilnej w kierunku granicy z Turcją. ONZ poinformowała w 17 lutego, że od 1 grudnia ponad 875 tys. Syryjczyków, głównie dzieci i kobiety, uciekło z miast i wsi będących celem powietrznych nalotów. Ostatnie szacunki wskazują, że liczba uchodźców z prowincji Idlib przekroczyła milion.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)