Od wielu lat realny deficyt budżetowy Czech kształtuje się poniżej rządowych planów, a poziom długu publicznego jest jednym z niższych w UE. Teraz kraj przygotowuje się do zwiększenia wydatków na płace w sektorze publicznym i inwestycje.

Kolejni czescy ministrowie finansów zmniejszali dług dzięki wielu czynnikom, w tym silnemu wzrostowi gospodarczemu i większym wpływom z podatków. W ubiegłym roku, Czechy odnotowały deficyt budżetowy w wysokości 28,5 miliarda koron (1,2 miliarda dolarów). To znacznie mniej niż zaplanowane w projekcie budżetowym 40 miliardów koron.

Rząd, sprawujący władzę od 2018 r., skorzystał z wyższych niż oczekiwano dochodów podatkowych, aby podnieść emerytury i wynagrodzenia dla pracowników sektora publicznego i finansować projekty inwestycyjne. Czeska gospodarka w dużej mierze zależna jest od eksportu, który stoi w obliczu spowolnienia. Dlatego wyższe wydatki budżetowe będą szczególnie zagrożone, jeżeli wzrost gospodarczy spowolni poniżej oczekiwanych w tym roku 2 proc. rocznie.

>>> Polecamy: Mamy ogromną szansę dogonić Zachód. Polska gospodarka jest superkonkurencyjna [WYWIAD]

„W takim przypadku byłabym skłonna sięgnąć po dług i zwiększyć deficyt”, powiedziała w tym tygodniu w wywiadzie minister finansów Alena Schillerova.

Reklama

W regionie wschodniej Europy, w którym populistyczni przywódcy w Polsce i na Węgrzech hojnie wydają pieniądze z budżetu na transfery socjalne dla mniej zamożnych wyborców, premier Andrej Babis - obecnie najpopularniejszy czeski polityk - przyspieszył wzrost emerytur i wynagrodzeń w sektorze publicznym. Babis podniósł świadczenia socjalne, w tym świadczenia na dzieci. Od wyborów w 2017 r. emerytury w Czechach wzrosły o ponad 20 proc., a średnia płaca w kraju - średnio o ponad 7 proc. rocznie, co wynika z podwyżek płac w sektorze publicznym.

Jednak wzrosty wynagrodzeń napędziły inflację, co skłoniło bank centralny do wprowadzenia nieoczekiwanej podwyżki stóp procentowych w lutym. Dalsze bodźce wprowadzane przez rząd mogą jeszcze bardziej stymulować wzrost cen.

>>> Czytaj też: Polska z drugim najniższym bezrobociem w UE. Eurostat podał najnowsze dane

Wzrost wydatków

Republika Czeska jest najbogatszym członkiem UE we wschodnim skrzydle bloku, mimo to nadal ma braki infrastrukturalne. Przykładowo, wciąż nie powstała autostrada do granic południowego sąsiada - Austrii, a podróż autobusem często jest szybsza niż pociągiem. Podróż koleją z Berlina do Wiednia przez Pragę (około 800 kilometrów) trwa godzinę dłużej niż przejazd o ¼ dłuższą trasą, która całkowicie omija Czechy.

Minister finansów Alena Schillerova zapowiedziała, że naprawa zaległości infrastrukturalnych jest dla niej priorytetem, krytykując jednocześnie niektórych swoich poprzedników za politykę oszczędności, która w ostatniej dekadzie doprowadziła do podwójnej recesji w kraju.

„Nie będziemy powtarzać takich błędów, więc w czasach spowolnienia gospodarczego chcemy inwestować jeszcze więcej”, powiedziała Schillerova, nie podając konkretnych kwot inwestycji. „Chcę, aby poziomy inwestycji w przyszłym roku były jeszcze wyższe niż w 2020 r., a te już są najwyższe w historii”.

Wydatki powinny zostać przeznaczone na infrastrukturę transportową, koleje, autostrady, szpitale i obiekty szkolne, a także inwestycje w badania i rozwój, powiedziała Schillerova. Dodała także, że rząd dotrzyma obietnicy podniesienia emerytur i wynagrodzeń nauczycieli w 2021 r.

W budżecie na 2020 r. czeski rząd przeznaczył 87,2 mld koron na inwestycje. W ubiegłym roku wydał 70,8 mld koron z planowanych 79,7 miliarda, prawie dwa razy więcej niż w 2015 roku.

>>> Czytaj też: Czeka nas obniżka prognoz gospodarczych przez koronawirusa? Ekonomiści zabrali głos