Teraz też wspiera pan Andrzeja Dudę?
Hm, a muszę składać deklarację polityczną wprost?
Jest pan jedynym dziennikarzem sportowym, który pisze o polityce i pięć lat temu poparł Dudę.
Reklama
To prawda, skoro o polityce mogą mówić aktorzy, prawnicy, biznesmeni, wszyscy, to czemu mam być jedyną osobą w Polsce, której się tego zabrania?
To jak będzie w tym roku?
Nie kupuję kandydatury Kidawy-Błońskiej. Jej obóz polityczny miał ogromne kłopoty z wykreowaniem lidera, kandydata na prezydenta. Próbowali, ale im się nie udało. Nie wydaje mi się, by Kidawa-Błońska miała charyzmę i wizję. Nie twierdzę, że Duda to wizjoner, ale dostrzegam różnicę. Zupełnie mnie nie przekonuje kandydatka Platformy.
Nie przemawia do pana wizerunek Sophii Loren?
Jakoś nie, ona ostatnio reklamowała makaron, prawda? No właśnie.
Są jeszcze inni kandydaci.
Uważa pan, że mają jakiekolwiek szanse i warto o nich rozmawiać?
Nie wiem, ale mają poglądy.
Sam wielokrotnie mówiłem, żeby nie głosować według sondaży, ale tutaj nie dość, że słabi, to jeszcze nieprzekonujący. Kosiniak-Kamysz zawsze wydawał mi się – nie wiem, czy wypada tak mówić – mydłkiem. Przepraszam, ale on po prostu jest mydłkowaty.
Grzecznie, jak na pana. Pamięta pan, jak podsumował porażkę Bronisława Komorowskiego?
Było parę ostrych słów…
„Pakuj majdan i spierdalaj” – koniec cytatu.
Spierdalaj czy spieprzaj?
To pierwsze.
Nie był to prezydent moich marzeń.
Ani nie było to grzeczne.
Nie było, ale ja nie jestem grzeczny.
O tym jeszcze porozmawiamy, na razie dokończmy sprawę wyborów. Rozumiem, że Kidawa-Błońska i Kosiniak nie, ale są inni.
Krzysztof Bosak to zupełnie nie moja bajka, nie te światy. Szymon Hołownia to jakiś eksperyment społeczny, prowokacja celebrycko -telewizyjna i trudno taką ustawkę traktować serio. Biedroń jest tak niepoważny i zajęty sobą, że nawet nie mogę o nim niczego powiedzieć.
Czyli wszystko po staremu?
Z jednej strony lubię politycznie skakać z kwiatka na kwiatek, daję szansę nowym. Idąc tym tropem, powinienem zagłosować na przykład na Hołownię, a za pięć lat ogłosić, że się myliłem. Teraz jednak nie widzę żadnej świeżej twarzy, lidera nowego frontu, który porwałby mnie swoją ideą.
Więc Duda.
Podoba mi się, jak przemawia.
Jemu też.
(śmiech) A panu nie? Ale naprawdę wyczuwam w tym godność w publicznym reprezentowaniu urzędu. Rozumiem zarzuty, że jest zbyt blisko partii rządzącej, może to w ogóle powinno wyglądać inaczej, może warto, żeby prezydent był z innej mańki i przełamał monopol? Na razie nie porywa mnie ten temat.
Kłóci się pan czasem o politykę?
Nie, czasem raczej wyprowadzam z błędu tych, którzy ulegli propagandzie jednej ze stron… (śmiech).
Bierze pan pieniądze od dobrej zmiany, to im pan dosładza?
Biorę od nich pieniądze?
Orlen sponsorował wasz wyjazd na mistrzostwa świata do Rosji.
Niczego nam nie fundowali, tylko kupili u nas pakiety sponsorskie. Mamy duże zasięgi, to jesteśmy atrakcyjni dla reklamodawców. Spółki Skarbu Państwa od lat kupują reklamy w mediach i nie słyszałem, by ktoś to potępiał i zarzucał im, że chodzą na pasku władzy. Orlen kupował reklamy w „Przeglądzie Sportowym”…
…który nigdy nie pisze o polityce.
Ale reklamował się też w „Gazecie Wyborczej” czy „Rzeczpospolitej”, które piszą. Znów, dlaczego mam być jedynym medium w Polsce, w którym nie mogą się reklamować spółki państwowe? Wszędzie mogą, tylko nie u Stanowskiego?
Bo rodzi to podejrzenia, że pan się im za to odpłaca.
Ludzie z natury są podejrzliwi.
To prawda, odkryli na przykład, że kiedy była wtopa z trawą na Stadionie Narodowym, to z firmy Trawnik drwili wszyscy, tylko nie pan. Zupełnym przypadkiem ta firma pana sponsoruje.
Mało tego, ja z otwartą przyłbicą broniłem Trawnika, wbrew wszystkim! Zdradzę coś panu – znam bardzo dobrze właściciela tej firmy, to człowiek opętany sprawami nawierzchni. Gdy tylko przyjeżdża do Warszawy i zatrzymuje się u mnie, to gadamy cały czas o murawie. To męczące, ale śmiem twierdzić, że stałem się najlepiej poinformowanym w sprawach trawy dziennikarzem sportowym w Polsce.
I dlatego go pan bronił?
Broniłem Trawnika, bo wiedziałem, dlaczego na Stadionie Narodowym są kłopoty z murawą i kogo zrobiono kozłem ofiarnym.
>>> CAŁY WYWIAD W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP