Szybkie odrobienie strat wynikających z ograniczenia dostaw w związku z koronawirusem jest nie możliwe - zaznaczył w rozmowie z PAP prof. Zdzisław Kordel z Instytutu Transportu Samochodowego. Według niego sugestie, że po epidemii wszystko szybko wróci do normy to myślenie życzeniowe.

Prof. Zdzisław Kordel z ITS podkreślił w rozmowie z PAP, że wydarzenia ostatnich tygodni dotyczące epidemii koronawirusa wskazują na to, że wiele powiązań gospodarczych w wybranych krajach - pomiędzy dostawcami a konsumentami - zostało zahamowanych lub całkowicie przerwanych. Dodał, że dotyczy to także rynku usług transportowych. Trudna sytuacja jest również w transporcie lotniczym oraz w produkcji samochodów osobowych.

"W praktyce oznacza to - z dużą dozą prawdopodobieństwa - że zmniejszeniu ulegną przewozy ładunków transportem samochodowym i kolejowym. Zmniejszyć może się także sprzedaż nowych pojazdów. Scenariusz ten może dotyczyć nie tylko rejonu płn. Włoch, ale także innych państw europejskich, choć na chwilę obecną trudno jest przewidywać zasięg i skalę tych ograniczeń" - zaznaczył prof. Kordel.

Dodał, że w kontekście wydarzeń o charakterze globalnym należy również pamiętać o napiętej sytuacji na granicy Grecji i Turcji, która może zmusić władze Unii Europejskiej do czasowego zawieszenia umowy z Schengen. "Taki scenariusz dodatkowo ograniczyłby płynne przewozy w Europie" - wskazał.

Ekspert podkreśla, że strat, które powstają z tytułu ograniczania dostaw i wykonywania tym samym przewozów samochodowych nie da się odrobić w krótkim przedziale czasu. "Sugestie, że po epidemii wszystko wróci do normy jest myśleniem w kategoriach życzeniowych, które ma uspokoić nienajlepsze nastroje gospodarcze, niejednokrotnie podsycane – zupełnie niepotrzebnie – przez środki masowego przekazu" - zauważa Kordel.

Reklama

Jak alarmuje w rozmowie z PAP prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD) Jan Buczek, w wyniku zagrożenia koronawirusem polski transport pasażerski na trasach międzynarodowych zmalał o 97 proc. Jak dodał znaczne spadki odnotowano również w drogowym transporcie towarowym.

Buczek zaznaczył, że obecnie funkcjonują jedynie rejsowe połączenia autokarowe, które co prawda również odnotują ogromny spadek, ale przewoźnicy wykonują kursy wynikające z podpisanych wcześniej umów nie mogąc zawiesić przewozów. Natomiast - jak wskazuje - przewozy tzw. okazjonalne "spadły do zera".

"Roczna wartość rynkowa naszych usług transportowych w transporcie pasażerskim to 10 mld zł. I ten transport w chwili obecnej nie istnieje, on w tym roku będzie miał ogromną stratę. Pytanie czy będzie miał szanse się podnieść" - mówi Jan Buczek.

Roczna natomiast wartość rynkowa usług transportowych w transporcie towarowym - jak dodaje Buczek - to ponad 130 mld zł. "Jakie to ma przełożenie na naszych partnerów gospodarczych, którzy nas obsługują - bo współpracujemy np. z wulkanizatorami, firmami naprawczymi, leasingowymi - trudno powiedzieć" - mówił.

Prezes (ZMPD) zwrócił również uwagę na obawy kierowców odnośnie wyjazdów zagranicznych. Jak dodał część kierowców nie wie, jak się zachować w sytuacji zagrożenia koronawirusem i odmawia wyjazdów w niektórych kierunkach.

Zaznaczył, że dzieje się tak ze względu na brak instrukcji postępowania dla zawodowych kierowców. "Próbujemy przekazać przewoźnikom te informacje, które są dostępne, a mianowicie informacje ze stron GIS oraz Ministerstwa Zdrowia, ale są one ogólne i dotyczą ludzi, którzy są na miejscu" - ocenił.

Choroba zakaźna COVID-19, wywołana przez koronawirusa SARS-CoV-2, pojawiła się w grudniu w Wuhan w środkowych Chinach. Według najnowszych danych przekazanych przez GIS od 31 grudnia 2019 r. do 5 marca br. na całym świecie zanotowano ponad 95 tys. potwierdzonych przypadków COVID-19. Niemal 3,3 tys. osób zmarło.(PAP)

>>> Czytaj też: Najnowszy bilans koronawirusa na świecie. Już ponad 100 tys. zarażonych