Postępy epidemii koronawirusa oraz wojna cenowa producentów ropy to - w zgodnej opinii analityków - główne czynniki wpływające na zachowania rynków w poniedziałek.

W USA spadki najważniejszych indeksów przekroczyły 7 proc. WIG20 i WIG spadły o ponad 7 proc., niemiecki DAX zniżkował o prawie 8 proc., FTSE oraz CAC zakończyły sesję odpowiednio 7,7 proc. oraz 8,4 proc. spadkami. Największy spadek - o ponad 11 proc. zanotowano we Włoszech. Giełda w Japonii spadła o ponad 5 proc., w Hongkongu o ponad 4 proc. Skala spadków głównych indeksów giełdowych może sugerować, że najdłuższy w historii Ameryki trend wzrostowy ma się ku końcowi - podkreślają analitycy Alior Banku.

Przy tak negatywnych nastrojach inwestorzy skierowali swoje zainteresowanie w stronę bezpiecznych aktywów, przede wszystkim obligacji skarbowych. Największym zainteresowaniem cieszyły się uznawane za najbezpieczniejsze papiery amerykańskie. Rentowności amerykańskich 10-latek spadły do poziomu 0,4 proc. - zauważył Michał Fidelus z Domu Maklerskiego BDM.

Popyt na bezpieczne instrumenty obserwowany był również w Europie, ale mocno rosły rentowności obligacji włoskich - zauważają analitycy Biura Strategii Rynkowych PKO BP. Podkreślają, że polskie papiery skarbowe zachowały się podobnie jak inne, obligacje 10-letnie osiągnęły nowe historyczne minimum w pobliżu 1,35 proc.

Reklama

W cenie było również złoto. Jego notowania przebiły w poniedziałek 1700 dol. za uncję, ale na zamknięciu spadły do 1670 dol.

W przypadku ropy doszło do przeceny rzędu 30 proc. z powodu zerwania rozmów OPEC+ i zapowiedzi Arabii Saudyjskiej, że nie będzie ograniczać wydobycia ropy, a sprzedawać surowiec będzie po konkurencyjnych cenach. Z kolei efekty koronawirusa najmocniej odczuły Włochy, ogłoszone wieczorem "czerwoną strefą" i objęte ograniczeniem poruszania się.

Choć włoska gospodarka zapewne popadnie w recesję, to jednak w przypadku pozostałych państw UE nie jest to jeszcze scenariusz bazowy - ocenił Rafał Sadoch z Biura maklerskiego mBanku. Skala spowolnienia będzie jednak ogromna, a ryzyka w dół pozostają znaczące. Wszystko zależy od rozprzestrzeniania się wirusa - podkreślił.

We wtorek rynki próbują odbić po poniedziałkowym załamaniu. Na zachodnioeuropejskich giełdach indeksy rosną po ponad 3-4 proc.

Jednak doniesienia związane z koronawirusem przypominają, że może być jeszcze gorzej, zanim będzie lepiej - ocenia Konrad Białas z TMS Brokers. Jego zdaniem awersja do ryzyka będzie podtrzymywana, a pretekstem do podsycania tej awersji będą kolejne restrykcje związane z epidemią. Wysoka zmienność rynków jest świadectwem niepewności i wraz z postępami epidemii należy liczyć się z silnymi ruchami w obu kierunkach - uważa Białas.

Według analityków Santandera, w wtorek widoczna jest stabilizacja nastrojów, indeksy giełdowe w Azji lekko wzrosły, rentowności obligacji amerykańskich odbiły nieco w górę, a ropa lekko drożeje.

"Delikatną" poprawę nastrojów dostrzega również analityk surowcowy DM BOŚ Dorota Sierakowska, wskazując na nieznaczne odbicie w górę notowań ropy. W jej ocenie na razie trudno mówić o jakiejś istotnej stabilizacji cen ropy, ponieważ zmienność notowań pozostaje duża, a cieniem na perspektywach dla cen ropy kładzie się możliwość wojny cenowej producentów.

Komunikaty, jakie pojawiają się pomiędzy Arabią Saudyjską a Rosją nie zachęcają do optymizmu, strony planują bowiem zwiększenie wydobycia i w przypadku takiego rozwoju wydarzeń trzeba się liczyć z możliwością spadków notowań ropy w okolice 20 dol. za baryłkę - wskazuje Rafał Sadoch z mBanku. To niosłoby za sobą druzgocące skutki dla wszystkich producentów.

Z rynkowego punktu widzenia kurz po „czarnym poniedziałku” zaczyna opadać, trudno jednak mówić o powrocie do nastrojów do ryzyka; raczej możemy mówić o kolejnej próbie lekkie odbicia po mocnych spadkach - uważa analityk Domu Maklerskiego BOŚ Konrad Ryczko.

>>> Czytaj też: Włosi zawieszają spłatę kredytów hipotecznych. Rząd wyda ok. 10 mld euro