Wzystkozależy od dziewięciu najważniejszych amerykańskich sędziów. Pod koniec marca przed Sądem Najwyższym USA odbędzie się pierwsze posiedzenie w sprawie, która w skrócie przedstawia się następująco: kilka komisji w Kongresie zażądało dostępu do informacji finansowych Trumpa. Prezydent zablokował ujawnienie tych danych na drodze sądowej. Sprawa przeszła przez wyższe instancje i w końcu trafiła na wokandę SN.
Dlaczego prezydenckimi finansami musi się zajmować aż Sąd Najwyższy? Ano dlatego, że Trump, wbrew panującemu obyczajowi i pomimo wielokrotnie składanych obietnic, nie opublikował po objęciu urzędu swoich formularzy podatkowych. To oczywiście stało się wodą na młyn spekulacji, że wartość jego majątku nie jest tak wysoka, jak ten zwykł ją szacować publicznie – czyli na miliardy.
Reklama
To dlatego niedawno satyryk John Oliver mógł żartować, że jednym z największych osiągnięć biznesowych Trumpa byłaby wygrana w procesie o zniesławienie z dziennikarzem Timothym O’Brienem, który w 2006 r. wydał „Trump Nation: The Art of Being Donald” (Kraj Trumpa: sztuka bycia Donaldem). Biznesmen podał autora do sądu o 5 mld dol. zadośćuczynienia, bo autor oszacował majątek prezydenta na „zaledwie” 150–250 mln dol. „Zwycięstwo byłoby bardzo ważne dla Trumpa – w końcu zostałby miliarderem” – śmiał się Oliver, gospodarz „The Last Week Tonight”.

Przeszacuneczek

Ostatecznie sąd oddalił powództwo i do procesu nigdy nie doszło, a O’Brien mógł odetchnąć z ulgą (nawet jeśli sprawa zakończyłaby się porażką Trumpa, to dziennikarza mogłyby dobić rachunki za obsługę prawną). Na wiadomość od prezydenckich prawników teraz czeka David Enrich, dziennikarz „The New York Times” oraz autor książki „Dark Towers: Deutsche Bank, Donald Trump and Epic Trail of Destruction” (Mroczne wieże: Deutsche Bank, Donald Trump i imponujący ślad zniszczenia). Enrich pewnie naraził się prezydentowi, pisząc, że księgowym w Deutsche Banku wyszło kiedyś, iż jego majątek to mniej więcej jedna czwarta tego, co deklarował (ok. 800 mln zamiast 3 mld dol.).