"Dla całej branży oraz SAS zamknięte granice oraz zalecenia ministerstwa spraw zagranicznych o rezygnacji z podróży sprawiły, że spadło zapotrzebowanie na bilety lotnicze do i ze Skandynawii" - tłumaczył na zwołanej w niedzielę w Sztokholmie konferencji prasowej prezes SAS Rickard Gustafson.

Podkreślił, że zwolnienia na razie mają charakter tymczasowy i w przypadku zmiany sytuacji mogą zostać cofnięte. Wdrożenie decyzji o redukcji zatrudnienia komplikuje różny system prawny w Szwecji, Danii oraz Norwegii, czyli państwach, w których SAS zatrudnia pracowników.

Jak podał prezes SAS, w miarę możliwości utrzymane zostaną jedynie "newralgiczne społecznie" połączenia oraz rejsy konieczne do sprowadzenia obywateli z zagranicy. Wśród wciąż obsługiwanych połączeń znajdą się m.in. Nowy Jork, Tokio, Frankfurt oraz Londyn.

Władze linii SAS wyraziły nadzieję, że w związku z trudną sytuacją otrzymają pomoc od państwa szwedzkiego, które jest ich udziałowcem.

Reklama

Szwecja nie zdecydowała się na zamknięcie granic ani portów lotniczych.

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)