Zagrożenie dotyczy rozpowszechniania epidemii, a więc na podstawie stosownej ustawy zostały podjęte działania. Podstawy prawne o stanie wyjątkowym są dużo szersze. Nie ma więc potrzeby, by z nich korzystać. Na najważniejsze pytania związane z epidemią koronawirusa w Polsce odpowiada Paweł Szefernaker, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
ikona lupy />
DGP
Czy decyzje rządu to nie rodzaj stanu wyjątkowego bez formalnego stanu wyjątkowego? Co musiałoby się stać, aby go wprowadzić?
Zagrożenie dotyczy rozpowszechniania epidemii, a więc na podstawie stosownej ustawy zostały podjęte działania. Podstawy prawne o stanie wyjątkowym są dużo szersze. Nie ma więc potrzeby, by z nich korzystać. Mamy ponad 100 przypadków osób zakażonych, w wielu krajach UE te liczby są już dużo wyższe. Chcemy zrobić wszystko, by zahamować postępy choroby, także opierając się na doświadczeniach innych państw.
Reklama
Jaki jest cel strategii? Spadek liczby zachorowań czy brak dużego wzrostu po dwóch tygodniach?
Cele wyznaczają premier, minister zdrowia i inspekcja sanitarna w porozumieniu z ekspertami. Na pewno widać krzywą wzrostu zachorowań na wirusa w innych państwach. Działania podejmowane są po to, by postępy choroby u nas były wyhamowane na wcześniejszym etapie niż w innych państwach.
Weszły w życie kontrole graniczne. Będą szczelne?
Straż Graniczna wraz z innymi służbami skutecznie zabezpiecza granice. Nasi obywatele mogą przekraczać ją jedynie w wyznaczonych do tego miejscach, gdzie są tymczasowe posterunki. W pozostałych miejscach nie można przekroczyć granicy.
Ilu Polaków wróci?
Sytuacja jest dynamiczna. Możemy mieć do czynienia ze zmianą planów wielu osób. W ciągu kilku godzin na specjalnej stronie LOT-u 13 tys. naszych rodaków zgłosiło potrzebę powrotu samolotami do Polski. Chcę zwrócić uwagę na to, że wprowadzane przez nas działania są przeciwko wirusowi, a nie przeciw komukolwiek. Jeśli nasi rodacy będą chcieli wrócić, to nasze ambasady i konsulaty działają w trybie nadzwyczajnym, by udzielić im informacji na temat możliwości powrotu.
Osoby, które będą mieć trudności finansowe w związku z np. przebukowaniem lotów − mogą liczyć na pomoc?
Po to są służby konsularne, by naszym rodakom za granicą pomagać. W przyjętych rozwiązaniach jest możliwość, by mimo zakazu lotów pasażerskich organizować powrotne loty czarterowe np. w porozumieniu z narodowym przewoźnikiem.
Co z tymi, którzy nie będą mieli takiej możliwości? Muszą dolecieć w pobliże Polski i dojechać do granicy samochodem?
To może być sposób na rozwiązanie problemu powrotu z tych miejsc, gdzie nie będzie lotów czarterowych.
Jak będzie wyglądał powrót?
Nasi obywatele są zobowiązani do odbycia obowiązkowej dwutygodniowej kwarantanny. Co do zasady będą to robić we własnym domu, poinformują o miejscu kwarantanny w formularzu lokalizacyjnym, jaki otrzymają od Straży Granicznej. Pozostali, którzy nie mogą tego zrobić w miejscu zamieszkania, będą skierowani do zbiorowych miejsc kwarantanny, które są organizowane w poszczególnych powiatach.
Z granicy będą musieli dojechać do domu np. busem czy taksówką. W domu będą ich bliscy. Czy osoby, które się z nimi zetkną muszą być poddane kwarantannie?
Każdy wracający z zagranicy otrzymuje od Straży Granicznej w momencie wjazdu do kraju ulotkę, przygotowaną przez resort zdrowia, w której wszystkie szczegóły kwarantanny są wytłumaczone.
Stworzycie system nadzoru nad osobami poddanymi kwarantannie, czy liczycie na ich odpowiedzialność?
Do soboty w kwarantannie były jedynie osoby, które miały styczność z osobami chorymi na koronawirusa. Jest ich kilka tysięcy. Policja sprawdza, czy wszyscy jej przestrzegają. W sobotę na 5 tys. sprawdzonych miejsc policjanci nie zastali 15 osób. Czyli ponad 99 proc. osób w kwarantannie przestrzega tych rygorów. Widać, że co do zasady Polacy podchodzą do tego bardzo odpowiedzialnie. Oczywiście teraz będzie duży przyrost osób wracających do Polski, więc także inne służby państwowe będą zaangażowane do takiej akcji sprawdzającej.
Zamknięcie granic oznacza, że cudzoziemcy będą zawracani.
Tak, choć są wyjątki. To kilka grup. Po pierwsze, będą mogli wjechać małżonkowie czy dzieci polskich obywateli. Kolejna grupa to obywatele innych państw posiadający Kartę Polaka. Wjadą także cudzoziemcy posiadający prawo stałego pobytu czy prawo do pracy na terytorium Polski. Co oczywiste, prawo wjazdu mają także dyplomaci.
Czy w tej grupie będą też ci cudzoziemcy – np. z Ukrainy, którzy pracują na oświadczenie, a nie pozwolenie na pracę?
Jeśli cudzoziemiec ma prawo do pracy na terytorium Rzeczypospolitej, może wjechać.
Rozporządzenie ministra zdrowia jest bardzo szerokie i dotyczy wielu aspektów życia − począwszy od ograniczeń w zakresie praktyk religijnych po zamknięcie barów czy częściowo galerii handlowych. Jak zamierzacie dopilnować, że te przepisy będą respektowane?
Od dawna istnieją przepisy kodeksu karnego i kodeksu wykroczeń, które sankcjonują pewne działania w przypadku zagrożenia epidemią. Sądzę, że służby będą egzekwować odpowiedzialność od osób łamiących przepisy.
Jakie służby będą to robić?
Poza policją mogą to być inspekcje typu handlowa czy sanitarna. Jestem przekonany, że w poczuciu odpowiedzialności za zdrowie obywateli do obchodzenia przepisów nie będzie dochodziło.
Na jakie skutki liczy rząd? Co mają dać tak szeroko zakrojone środki bezpieczeństwa?
Eksperci twierdzą, że zaniedbanie sprawy na tym etapie doprowadziło do epidemii w innych krajach. Odpowiedzialny rząd musi zrobić wszystko, by nie dopuścić do takiej skali.
Rząd się liczy ze skutkami gospodarczymi wprowadzonych ograniczeń?
Na bieżąco sprawy związane z gospodarką są monitorowane. Po wielu dniach spadków na polskiej giełdzie decyzja rządu o stanie zagrożenia epidemią została odebrana pozytywnie. Na pewno z gospodarczego punktu widzenia jest to sytuacja wyjątkowa i dotąd nieznana. Nad szczególnymi rozwiązaniami w tych sprawach pracują w rządzie ministrowie resortów gospodarczych.
Słyszymy, że w szpitalach brakuje sprzętu medycznego czy środków ochrony osobistej. Jaka jest sytuacja?
Środki ochrony osobistej są na bieżąco, według zapotrzebowania, dostarczane. Wojewodowie na bieżąco zgłaszają zapotrzebowanie w Agencji Rezerw Materiałowych. Rząd poczynił zakupy w zakresie tych środków, a jednocześnie − tak jak informował premier − część spółek zmieniła linie produkcyjne, by móc produkować więcej np. środków dezynfekujących.
Czy będziemy w stanie wykonywać więcej testów na obecność koronawirusa niż obecnie?
Praktycznie codziennie podejmujemy działania, które mają na celu zwiększenie sieci laboratoriów.
Przez te dwa tygodnie rząd liczy na to, że gros obywateli podda się kwarantannie dobowej?
Zgodnie z wytycznymi WHO to najlepszy sposób na zatrzymanie rozprzestrzeniania się choroby.
Będziecie kontrolować, czy na mszach świętych nie jest więcej niż 50 osób?
Przepisy dotyczą wszystkich. Współpraca z Kościołem układa się dobrze, episkopat dostosowuje się do wszystkich działań podjętych przez rząd. Dziś mamy pierwszy taki dzień, gdzie odbywają się msze św. w rygorze rozporządzenia o zagrożeniu epidemią.
Załóżmy, że liczba chorujących mimo wszystko rośnie. Jakie mogą być dalsze kroki?
Wszystkie podjęte dotąd kroki podejmowaliśmy po konsultacji z ekspertami, którzy monitorują sposób rozprzestrzeniania się tej choroby na świecie. Sytuacja jest niezwykle dynamiczna i również kolejne kroki będą podejmowane na podstawie współpracy z ekspertami.
Co z wyborami prezydenckimi?
Nie ma decyzji o zmianie w tym temacie.
Kiedy przyjdzie moment na jej podjęcie?
Jak mówiłem, sytuacja w Polsce i na świecie jest dynamiczna. Nie namówią mnie panowie na prognozy, jakie mogą być następne kroki. Staramy się być o krok przed innymi rządami, w wielu działaniach jesteśmy rządem, który jako pierwszy w Europie podjął działania na dużą skalę.
Brytyjski premier Boris Johnson ocenił epidemię koronawirusa jako „najgorszy kryzys zdrowia publicznego od pokolenia” i przyznał, że „więcej rodzin utraci przedwcześnie swoich ukochanych”. Czy ludzie mają świadomość tego, z czym się mierzymy?
Mieliśmy do czynienia z różnymi sposobami działań europejskich polityków, duża część z nich zbagatelizowała zagrożenie, niektóre rządy nie podjęły działań, które mogłyby zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby. Przywołany przez panów premier Wielkiej Brytanii przyjął inny niż my model − niepodejmowania drastycznych kroków w celu zabezpieczenia się przed koronawirusem.