Jak podaje poniedziałkowy "Puls Biznesu" pierwsze dwa miesiące roku przyniosły dalszy spadek zainteresowania nowymi ciężarówkami. Wydano tablice rejestracyjne tylko dla 3164 aut o DMC powyżej 6 ton, o ponad jedną czwartą (28,3 proc.) mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

"Możemy już mówić o wyraźnym spowolnieniu gospodarczym. Jest ono coraz wyraźniej odczuwalne. Wstrzymaliśmy na razie inwestycje w nowy tabor" - mówi gazecie jeden z dyrektorów zarządzających firmą transportową i spedycyjną.

"PB" pisze, że wpływ na sprzedaż nowych ciężarówek ma też niepewność związana z pakietem mobilności, czyli zbiorem regulacji prawnych, które będą obowiązywać na terenie całej Unii Europejskiej. Jak informuje istnieją, bowiem obawy, że jego przyjęcie postawi pod znakiem zapytania rentowność wykonywania wielu przewozów, z czego doskonale zdają sobie sprawę polscy przedsiębiorcy.

Pakiet mobilności to też konieczność częstszych powrotów kierowców i ciężarówek do siedziby firmy i nowe zasady rozliczania płacy minimalnej, co znacząco podniesie koszty firm transportowych.

Reklama

Według gazety zgodnie z przewidywaniami ekspertów zapotrzebowanie na usługi transportowe będzie jednak wzrastać, więc prawdopodobnie polscy przewoźnicy będą musieli podjąć decyzję o wymianie bądź rozbudowie floty. Pytanie - czy nie przeszkodzi im w tym pandemia koronawirusa.

"Wyłączanie z ruchu regionów czy całych państw jeszcze kilkanaście dni temu wydawało się nie do pomyślenia. Dziś już tak się dzieje. Nie wiadomo, jak sytuacja potoczy się dalej. Brak możliwości jazdy to brak zarobku. Z uwagi na to, że w transporcie i bez pandemii występują ogromne zatory płatnicze, można wyobrazić sobie sytuacje, w której mali przewoźnicy sobie nie poradzą, a więksi na długo zawieszą plany" - pisze "PB".

>>> Czytaj też: Akcja repatriacja. Nawet po ustaniu pandemii podróżni długo nie wrócą do intensywnego latania