W piątek późnym popołudniem PGE podał, że odpisy mogą obniżyć ubiegłoroczny wynik netto to ok. 5,8 mld zł. Spółka zaznacza, że liczby mogą ostatecznie ulec zmianie, ale najprawdopodobniej oznaczają one, że w 2019 r. po raz pierwszy PGE zakończy rok pod kreską i wykaże stratę. W 2018 r. zysk netto wyniósł 1,5 mld zł.

- Rynek oczekiwał odpisu, jednak jego olbrzymia skala i tak robi wrażenie – stwierdza Sobiesław Kozłowski dyrektor departamentu doradztwa inwestycyjnego w Noble Securities.

Spółkę dławi ogólna sytuacja branży energetycznej, która znalazła się w potrzasku – z jednej strony jest obarczona ogromnymi wydatkami związanymi z europejskim systemem handlu emisjami (ETS) z powodu wysokiej emisji CO2. Z drugiej strony Urząd Regulacji Energetyki nie chce pozwolić na postulowany wzrost cen energii – to czy zaakceptuje nowy, złożony w marcu wniosek również stoi pod znakiem zapytania.

Pogarszające się wyniki finansowe to argument dla zwolenników szybkiej transformacji energetycznej. W ubiegłą środę Greenpeace Polska pozwał PGE Górnictwo i Energetyka Odnawialna za negatywny wpływ na polskie środowisko. Domaga się wstrzymania inwestycji węglowych i wycofania z tych technologii do 2030 r. Władze PGE w odpowiedzi popierają kierunek zmian, jednak podkreślają, że muszą mieć one bardziej zrównoważony charakter. Decyzje inwestorów i zachowania rynkowe mogą jednak sprawić, że strategia spółki będzie musiała ulec przyspieszeniu.

Reklama

Aktualizacja dokonana przez PGE to również dowód na to, że odbicie notowań i wyników finansowych będzie uzależnione od skali i szybkości dalszych inwestycji w OZE. W tym samym komunikacie spółka informuje, że wartość aktywów w segmencie energetyki odnawialnej wzrosła o 400 mln zł. PGE Energetyka Odnawialna dysponuje obecnie mocami w wysokości 2,2 GW. Trwają też przygotowania do inwestycji w offshore. Na Bałtyku powstaną trzy farmy wiatrowe o łącznej mocy prawie 3,5 GW. Dwie z nich zostaną oddane do 2030 r.

Akcje największego polskiego koncernu energetycznego od dłuższego czasu spadały m.in. w związku ze spekulacjami o zaangażowaniem spółki w budowę węglowego bloku Ostrołęka C, z którego ostatecznie się wycofano. Na spółkach energetycznych bardzo negatywnie odbiła się też obecna epidemia. W efekcie ogólnego osłabienia nastrojów giełdowych, akcje PGR szorują po dnie – w piątek przy zamknięciu notowań kosztowały 2,80 zł. W mijającym tygodniu jej wartość spadła o 34,3 proc. do 5,25 mld zł.

Sobiesław Kozłowski zwraca uwagę, że w obecnej sytuacji, paradoksalnie notowania spółek energetycznych mogą okazać się bardziej stabilne niż innych firm.

–W krótkim terminie akcje PGE pewnie jeszcze stracą, ale w dłuższej perspektywie wydaje się, że np. na tle spółek handlowych zmuszonych do zawieszenia działalności, notowania nie będą wyglądać źle. Zwłaszcza, że spowolnienie gospodarcze może przełożyć się na niższe ceny uprawnień do emisji CO2 – ocenia analityk.

Obecna sytuacja stawia również pod znakiem zapytania potencjał przyszłych projektów węglowych – przede wszystkim inwestycji w odkrywkę umożliwiającą eksploatację złoża Złoczew, które miałoby zasilać elektrownię w Bełchatowie. Wiceminister aktywów państwowych Adam Gawęda zapowiadał, że rządowi zależy na przyznaniu koncesji na wydobycie. Pod koniec lutego Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska odroczył decyzję w sprawie odwołania od decyzji środowiskowej dotyczącej złoża, zaskarżonej przez Greenpeace. Jest ona niezbędna do uzyskania koncesji. Rozpatrzenie sprawy ma nastąpić 29 maja.

>>> Polecamy: Producenci węgla kamiennego zarabiają mniej. W 2019 r. zanotowali ponad 1 mld zł straty