Poza obniżką stóp, zniesiono wymóg utrzymywania rezerw przez banki, obniżono stopę kredytów dla banków (w ramach okna dyskontowego) wydłużając termin operacji do 90 dni (z ON), zachęcono również banki do wykorzystywania buforów kapitałowych oraz płynnościowych do udzielania kredytów.

W ocenie analityków Departamentu Analiz Ekonomicznych PKO BP, decyzja Fed na razie nie pomogła globalnemu rynkowi finansowemu, indeksy na giełdach akcji spadały w poniedziałek o blisko 10 proc. w Azji, Europie i w Stanach Zjednoczonych. Widać też było dalszy wzrost ryzyka kredytowego, a niektóre indeksy kredytowe zaczęły wręcz zmierzać w kierunku poziomów notowanych ostatni raz podczas kryzysu zadłużeniowego państw południa Europy.

Mimo, że w ostatnich tygodniach wiele państw rozwiniętych ogłosiło zamiar wprowadzenia pakietów fiskalnych, a banki centralne decydowały się na silne poluzowanie warunków monetarnych sytuacja na globalnym rynku finansowym nie uległa istotniejszej zmianie. Obserwujemy wciąż odpływ kapitału z rynku aktywów ryzykownych i jednocześnie gwałtowny wzrost premii za ryzyko kredytowe. Od połowy lutego indeks S&P spadł już o blisko 40 proc., podobnie jak DAX.

Spadają też ceny surowców przemysłowych i energetycznych, w tym ropy WTI poniżej 30 USD/b. Z drugiej strony rentowności obligacji skarbowych na rynkach rozwiniętych utrzymują się blisko historycznych minimów. To pokazuje wyraźnie pogarszające się oczekiwania w zakresie wzrostu gospodarczego - zaznaczają analitycy.

Reklama

Reakcje rynków pokazują, że inwestorzy obawiają się przede wszystkim dalszego rozwoju pandemii COVID-19 i jego potencjalnego dłuższego i silniejszego wpływu na globalną gospodarkę. Uwaga inwestorów zwrócona jest w dużej mierze na informacje dotyczące sytuacji w Europie, obecnie najboleśniej dotkniętej epidemią. W tym kontekście odpowiedź fiskalna i monetarna będzie miała bardzo duże znaczenie, ale w dłuższym okresie, po ustaniu bieżących obaw o COVID-19.

Brak pozytywnej reakcji rynków na działania FOMC, w ocenie analityków PKO BP, wynika m.in. z tego, że o ile zmiany stóp procentowych mają potencjał do łagodzenia szoków popytowych, a programy QE kryzysów płynnościowych, to wybuch pandemii koronawirusa nie jest ani jednym, ani drugim. Pandemia to zestawienie szoku popytowego, podażowego i gwałtownego wzrostu niepewności wśród gospodarstw domowych i firm, który przekłada się na spadek płynności.

Zdaniem analityków, "niższe stopy prawdopodobnie nie skłonią do zakupów ani inwestycji, nie obniżą też kosztów obsługi zadłużenia przez podmioty gospodarcze na tyle skutecznie, aby znacząco zminimalizować ryzyko utraty przez nie płynności."

Działania FOMC są więc radykalne, ale nie adresując powyższych aspektów raczej nie ograniczą strachu inwestorów przed falą upadłości i załamaniem gospodarczym. Mogą okazać się nieskuteczne, jeżeli nie będzie im towarzyszyło silne wsparcie fiskalne, które uchroni firmy przed upadkiem a konsumentów przed całkowitą utratą dochodów.

Drugim czynnikiem, który może powodować brak pozytywnej reakcji rynkowej na działania FOMC jest fakt, że rynki oceniają nie tylko decyzje banków centralnych, ale także pozostający w ich rękach arsenał do dalszych działań w przyszłości. Obawy przed tym, że FOMC nie pozostało zbyt wiele instrumentów (zwiększanie QE) mogą wbrew intencjom Fed potęgować rynkowy pesymizm.

>>> Czytaj też: Jak epidemia odbija się na gospodarce? Fabryki zawieszają produkcję, możliwa fala bankructw